Inne być nie mogą. Skoro od lat zapadała ogromna ilość wyroków z warunkowym zawieszeniem kary, bo pozwalała na to dolna i górna granica kary, to należało je podnieść. Z mojego ponad 40-letniego doświadczenia wiem, że wysoka kara zapada wówczas, kiedy wysoka jest dolna granica zagrożenia. Wnioski oskarżycielskie prokuratora też od tego zależą. A my przez ostatnie 30 lat brnęliśmy w kierunku łagodzenia dolnej granicy kar, ufając, że kara będzie skuteczna, jeżeli nieuchronny wyrok wychowa sprawcę przestępstwa. Nie trzeba być prawnikiem, żeby ostrzec niekonsekwencję takiego poglądu. Wiktymologia wyróżnia także inne cele kary, w tym długotrwałe oddzielenie sprawcy od społeczeństwa, w przypadku zaistnienia wyjątkowo groźnych przestępstw. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że czyny dokonane na osobie najsłabszej ofiary, jaką jest dziecko,w szczególności w jego sferze seksualnej, wymagają takiej właśnie reakcji państwa chroniącego dobro najważniejsze: dziecko, swoja przyszłość.
Czy można coś zrobić, żeby było lepiej? Żeby prokuratorzy mieli nie tylko narzędzia, ale i chęci walczyć skutecznie z pedofilami?
Najpierw należy podjąć walkę ze stereotypami osoby sprawcy takich czynów. Naprawdę nie jest tak, że większość z nich to ponurzy panowie czyhający na naszą Kasię w piaskownicy, oferujący jej smakowitego cukierka. Nie wmawiajmy sobie, że musimy chronić dzieci przed takimi osobnikami. Takich jest niewielu, są to tzw. pedofile pierwotni. A pedofilia może być pierwotna lub zastępcza, okazjonalna, preferencyjna lub wyłączna. Wypada więc także przypomnieć, czym jest pedofilia: jest to utrwalona lub dominująca skłonność do aktywności seksualnej z dzieckiem w wieku przed pokwitaniem. Sprawca musi mieć co najmniej 16 lat i być starszy co najmniej pięć lat od ofiary. O wiele szersze i wyjątkowo niebezpieczne jest zjawisko pedofilii zastępczej. Pedofile zastępczy wykorzystują z kolei swoje legalne kontakty z dziećmi do niecnych zachowań. Ile razy słyszymy: nie wierzę, że ten znany aktor, psycholog dziecięcy, harcerz, lekarz, nauczyciel, działacz młodzieżowy czy wychowawca kolonijny, kapłan dopuścił się gwałtu czy zmuszał dziecko do czynności seksualnych. Bo co? Bo jest znany z ekranu albo piliśmy z nim kiedyś kawę, jest osobą znaczącą w konkretnym środowisku albo po prostu „nie wygląda na pedofila". Winni są też rodzice. Często nie dają wiary dzieciakom. A nawet jeśli już, to obawiają się presji w środowisku lokalnym. Po co nam to? – uważają. Bywa też, że rodzice, którzy nawet przyjęli do wiadomości informację od dziecka, wiedzą, że zostało ono skrzywdzone, uważają, że nie należy sprawy upubliczniać, bo lepiej zapomnieć, a sprawa karna nie tylko na to nie pozwoli, ale jeszcze będzie skutkować wtórną wiktymizacją dziecka.
Problem w tym, że tak po prostu, bez pomocy terapeuty, psychologa zapomnieć się nie da...
Tak po prostu nie. Wielu dzieciom, ofiarom przestępstw seksualnych, jednak można pomóc. Według badań dokonanych przez Ingę Markiewicz i Marcina Borowskiego z Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie, we wszystkich badaniach objawy zespołu ostrego stresu pourazowego (PTSD) i nadmiernej seksualizacji dzieci stwierdzono najwyżej u połowy dzieci wykorzystanych seksualnie. U 75 proc. dzieci wykorzystanych seksualnie objawy PTSD ustąpiły dzięki terapeutycznemu zaopiekowaniu w ciągu 12–18 miesięcy od zdarzenia. Istnieją badania, z których wynika, że 50 proc. przypadków dzieci i młodzieży (do lat 15) daje się skutecznie terapeutycznie zaopiekować. Wszystko po to, by ktoś nie wchodził w życie bez naprawionego zła. Niestety, przekonania rodziców, że najlepszym sposobem pomocy wykorzystanemu seksualnie dziecku jest jak najszybsze zapomnienie o doznanej traumie, szkodzą dziecku i powodują u niego poważne trudności w dorosłym życiu, a także narastanie ciemnej liczby tego rodzaju przestępstw.
Co jest najtrudniejsze w pracy prokuratora zajmującego się takimi sprawami?