- Sędzia będzie mógł zobowiązać obrońcę do udziału w posiedzeniu aresztowym w budynku sądu, gdy podejrzany przebywa w innym miejscu, a zatem pozbawić ich możliwości kontaktu osobistego, potem zaś reglamentować albo nawet zabronić tak ułomnego kontaktu jak telefoniczny – mówi „Rzeczpospolitej" adwokat.
Jego zdaniem upierać się przy tej nowelizacji mogą tylko ci, którzy nie mają pojęcia o warunkach, w jakich działa wymiar sprawiedliwości. Sądy i prokuratury – w tym wypadku na szczęście – nie są w jakimkolwiek stopniu przygotowane do prowadzenia posiedzeń aresztowych przy użyciu urządzeń technicznych.
– Zorganizowanie w ten sposób prostego przesłuchania świadka na rozprawie jest wciąż wyzwaniem organizacyjnym i technicznym planowanym wiele tygodni wcześniej, a i to nie zawsze kończącym się powodzeniem. Posiedzenia aresztowe, także po tej nowelizacji, prowadzone będą tak jak dotychczas, przy doprowadzeniu podejrzanego do sądu – mówi Baszuk.
„Nie" dla aresztu online
O refleksję Ministerstwa Sprawiedliwości apeluje też poznański adwokat Mariusz Paplaczyk.
– Proponowana zmiana nie powoduje, że mamy do czynienia z realnym prawem do obrony. To fundamentalne prawo każdego z nas z realnego zmienia się w wirtualne. Prawo do obrony staje się wtedy prawem w dużej mierze niemożliwym do zrealizowania i de facto odebranym każdemu, kto w wirtualnej rzeczywistości będzie stawał przed sądem z uwagi na wniosek o tymczasowe aresztowanie – uważa Paplaczyk.
Ostro protestują adwokaci. Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej za niedopuszczalny uznaje sposób uzasadniania proponowanych rozwiązań prawnych przez przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości podczas prac Komisji Finansów Publicznych Sejmu RP. Poszło o słowa, że wprowadzane przepisy zapobiegną „knuciu i przewlekaniu" podsądnych z prawnikami dla dobra tych pierwszych.