Przed kilkoma dniami suwalska prokuratura ujawniła, że mieszkaniec Suwałk Robert K. zakładał fundacje, by wyłudzać nawiązki sądowe. Było ich trzy – w Suwałkach, Augustowie i Warszawie. Miały pomagać osobom poszkodowanym w wypadkach drogowych, ale od początku nie realizowały zadań statutowych, nie działały też pod podanymi w dokumentach adresami. Za to od 2003 do 2006 r. przyjęły 220 nawiązek sądowych – łącznie 22 tys. zł. Jako prezes fundacji Robert K. wypłacał sobie z tych pieniędzy wynagrodzenie.
Tego rodzaju proceder to nie nowość. Kilka lat temu głośno było o Fundacji na rzecz Dzieci Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych Help Dariusza M. i Zdzisława M., którzy po prostu wyłudzali pieniądze. Główni oskarżeni wpadli na pomysł stworzenia fundacji, gdy byli w areszcie.
Nadużyciom miały zapobiegać zmiany prawa karnego (weszły w życie 15 maja 2005 r.) i rejestrowanie organizacji mogących otrzymywać nawiązki.
Nawiązka to kwota, jaką sąd może zasądzić od skazanego, zwłaszcza za umyślne przestępstwo przeciwko życiu lub zdrowiu albo za inne przestępstwo, którego skutkiem jest śmierć, ciężki uszczerbek na zdrowiu, naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia. Sąd może ją orzec na rzecz instytucji, stowarzyszenia, fundacji lub organizacji społecznej (której podstawowym zadaniem lub celem statutowym musi być spełnianie świadczeń na cele bezpośrednio związane z ochroną zdrowia) wpisanej do wykazu prowadzonego przez ministra sprawiedliwości. Wykaz ten liczy obecnie ponad 700 organizacji.
Zarówno Janusz Popiel, prezes stowarzyszenia Alter Ego pomagającego osobom poszkodowanym w wypadkach drogowych (które jest w rejestrze), jak i Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere zajmującego się pomocą ofiarom błędów lekarskich (którego w rejestrze nie ma), zgodnie przyznają, że trudno kontrolować z ministerstwa tyle organizacji, nie mówiąc o racjonalności wydatków.