Sherlock Holmes po polsku

Kiedyś zarabiali głównie na zdjęciach niewiernych małżonków, dziś śledzą biznesmenów.

Publikacja: 15.02.2014 08:46

W dzisiejszych czasach detektywowi nie wystarczy szkiełko i oko

W dzisiejszych czasach detektywowi nie wystarczy szkiełko i oko

Foto: www.sxc.hu

Szybki, drogi samochód z niebieskim kogutem, długa broń, skórzana kurtka i kamery podczas spektakularnej akcji. Tak kilka lat temu zawód detektywa popularyzował Krzysztof Rutkowski.

To jednak raczej medialna wizja niż rzeczywistość. Ta zresztą ostatnio bardzo się zmienia. Jeszcze kilka lat temu sprawy damsko-męskie (najczęściej rozwodowe) stanowiły 60 proc. wszystkich zleceń. Dziś wyprzedzają je gospodarcze: sprawdzanie rzetelności partnera gospodarczego – kontrahenta, producenta, dostawcy.

Ryzykowna profesja

Wykonując zlecenia klientów, detektywi wielokrotnie działają na granicy prawa, narażają życie często nie tylko własne, ale i najbliższej rodziny.

– Żaden gangster dobrowolnie nie oddaje pieniędzy czy porwanych osób. Odnalezione czy – jak mi się zdarzyło – odbite w Polsce z obiektu, nazwijmy go gastronomicznym, dwie dziewczyny zza wschodniej granicy razem ze mną były narażone w najlepszym razie na uszczerbek na zdrowiu. Wprawdzie miałem broń i szczęśliwie nie musiałem jej użyć, ale strach pomyśleć, co by było, gdybym miał mniej szczęścia i gorzej przygotowaną operację – wspomina Krzysztof Kuszewski, prowadzący firmę detektywistyczną w Krakowie.

Bywają też zlecenia opiekuńcze. Rodzice się rozwodzą, partnerzy rozstają – zostają dzieci. Matka z zemsty ogranicza ojcu kontakt z dzieckiem na długie lata. Taki jest stereotyp. Ojciec zleca więc analizę jakości opieki wykonywanej przez matkę. Prosi o ustalenie faktycznego miejsca pobytu dziecka czy szkoły, do której chodzi.

– Obserwujemy jej zachowania wobec dziecka, kontakty towarzyskie itd. Na koniec piszemy sprawozdanie z wykonanej pracy. Wynik powoduje wzburzenie klienta, kiedy matka okazuje się zła, albo go uspokaja – kiedy dziecku nie dzieje się krzywda. Samo życie – opowiada „Rz" emerytowany już dziś detektyw.

Inny z jego kolegów po fachu trzy razy w karierze pomagał w odbiciu dzieci uprowadzonych przez jedno z rodziców.

– To bardzo trudne sprawy, w których emocje odgrywają główną rolę i bardzo przeszkadzają w racjonalnym działaniu. W jednym z przypadków detektyw śledził ojca dziecka, który chciał wywieźć córkę do Niemiec. Zaangażowała go matka dziewczynki, która najpierw go wynajęła, a potem sama śledziła, by sprawdzić, czy przypadkiem nie jest w zmowie z byłym partnerem.

Śledzą partnerów

Zlecenia gospodarcze polegają na sprawdzaniu rzetelności partnera gospodarczego. Trzeba zebrać informacje, które przekonają klienta, że dany Kowalski to partner rzetelny i można z nim zawiązać spółkę albo że najlepiej wspólną działalność szybko zakończyć. Detektywi obserwują, pytają o przeszłość, sprawdzają itd.

Ukryte filmowanie i nagrywanie – tak, ale tylko w miejscach publicznych

Sprawa niby prosta, ale bardzo delikatna, bo np. obserwując biznesmena Kowalskiego, mogą trafić na jego życie prywatne – drogie kobiety, pociąg do hazardu czy alkoholu. A kontrola życia prywatnego może być wprawdzie przedmiotem zlecenia, ale posługiwanie się takimi informacjami, zwłaszcza o osobach trzecich, to balansowanie na granicy prawa. Tak więc jeśli nawet detektyw się czegoś dowie, może się zdarzyć, że zachowa to dla siebie.

Coraz częściej osoby prywatne, ale znane w środowisku lokalnym, pretendujące do ważnych stanowisk, chcą sprawdzać nowych znajomych, którzy np. proponują im wspólne wakacje, kupno działki w pobliżu własnej posesji lub nagle nie wiadomo skąd znaleźli się w ich towarzystwie.

– Ludzie oglądają telewizję, czytają gazety. Wiedzą, czym mogą im grozić niewłaściwe kontakty. Wolą sprawdzić nowych znajomych, niż dać się wmanewrować w jakiś niezdrowy układ – tłumaczą nową formę zleceń w agencjach.

Zlecenie na syna

Tak jak w każdej profesji, tak i wśród detektywów zdarzają się osobliwe zlecenia.

– Całkiem niedawno trafiła do mnie mama 20-letniego mężczyzny. Chłopak, wzorowy student prawa i syn, nagle zaczął znikać z domu. Najpierw bawił się wieczorami, potem przestał wracać na noce. Zawalił sesję, wylądował w izbie wytrzeźwień. Matka postanowiła sprawdzić towarzystwo, w jakie wpadł rozpieszczony jedynak, który coraz częściej zgłaszał rodzicom potrzeby finansowe. Co się okazało?

Syn wraz z kolegami codziennie odwiedzał okoliczne domy publiczne.

W agencjach detektywistycznych szukają też pomocy ofiary przestępstw albo ich rodziny, niezadowolone z postępów w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę. Rodzina, pokrzywdzeni albo ktoś, kto za takiego się uważa, trafiają do agencji i zlecają poszukiwanie dowodów winy sprawcy czy – paradoksalnie dla instytucji prawa – własnej niewinności.

To trudne sprawy, ale jest ich coraz więcej. Czasem przychodzi człowiek podejrzany i żąda znalezienia dowodu na niewinność.

Nie wystarczą?fajka i lupa

Detektyw z prawdziwego zdarzenia musi nie tylko mieć elementarną wiedzę prawniczą, ale również być chemikiem, fizykiem, mechanikiem, a nawet fotoreporterem czy mediatorem. Musi się znać na wielu dziedzinach, a także na ludziach. Musi być rzeczywiście interdyscyplinarnie wykształconym człowiekiem, nie tylko wyszkolonym.

Niezbędne cechy? Po trosze skrzyżowanie uporu muła z obyciem i wiedzą światowca. Dużo tego, ale dobre przygotowanie daje rękojmię sprawności i kompetencji w wykonywaniu zawodu – z pozytywnym skutkiem zarówno dla klienta, jak i dla społeczeństwa.

Zarobić ?na tropieniu

Detektyw to w miarę opłacalny zawód. W kraju nie ma jednego stałego cennika. Każda agencja ustala własny.

Najczęściej czas pracy jest liczony godzinowo, ale zdarza się, że kwota obejmuje wykonanie całej czynności, czyli zebranie informacji. Przeciętnie, w zależności od regionu, jest to od 100 zł do 250 zł za godzinę pracy, obserwacji i dokumentowania rezultatów.

Najdroższa jest Warszawa i inne duże miasta. Małe miejscowości są tańsze, choć to zupełnie wbrew logice. W małych miejscowościach dużo trudniej się pracuje, trudniej się ukryć, wmieszać w tłum, nie budzić podejrzeń czy zainteresowania ludzi.

Jak twierdzą detektywi, np. w Warszawie, Katowicach czy Krakowie można spokojnie usiąść w kawiarni, zamówić kawę, śniadanie i niezauważalnie przeczekać dwie, trzy godziny. Trudniej to zrobić w małym miasteczku, kiedy jest się jedynym gościem lokalu i kelnerka co dziesięć minut podchodzi i pyta o kolejne zamówienie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, a.lukaszewicz@rp.pl

Szybki, drogi samochód z niebieskim kogutem, długa broń, skórzana kurtka i kamery podczas spektakularnej akcji. Tak kilka lat temu zawód detektywa popularyzował Krzysztof Rutkowski.

To jednak raczej medialna wizja niż rzeczywistość. Ta zresztą ostatnio bardzo się zmienia. Jeszcze kilka lat temu sprawy damsko-męskie (najczęściej rozwodowe) stanowiły 60 proc. wszystkich zleceń. Dziś wyprzedzają je gospodarcze: sprawdzanie rzetelności partnera gospodarczego – kontrahenta, producenta, dostawcy.

Pozostało 93% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"