Jak informowaliśmy, w poniedziałek ok. 19.15 samolot rejsowy z konwojowanym Sebastianem M. wylądował na warszawskim Okęciu. Podejrzany został od razu przewieziony w eskorcie policji na Śląsk, gdzie spędził noc w jednym z aresztów śledczych. We wtorek po doprowadzeniu do prokuratury został mu formalnie ogłoszony zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym (art. 177 par. 2 kodeksu karnego).
– Sebastian M. nie przyznał się, złożył wyjaśnienia, skierowaliśmy wniosek do sądu o utrzymanie wobec niego tymczasowego aresztu – powiedziała „Rzeczpospolitej” prok. Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. – To były lakoniczne wyjaśnienia, odpowiedział na pytania swoich obrońców, ale nie odnosił się do szczegółów wypadku. Zadeklarował chęć składania wyjaśnień na dalszym etapie – poinformował „Rz” mec. Łukasz Kowalski, pełnomocnik bliskich ofiar. Czy M. wyraził skruchę? – Najważniejsze, że udało się go ściągnąć do Polski, co pozwoli rozpocząć proces – podkreślił adwokat.
Czytaj więcej
Po ekstradycji z Dubaju Sebastian M. usłyszał od polskich śledczych zarzut za wypadek z 2023 r.,...
Jak Sebastian M. unikał odpowiedzialności karnej
Przypomnijmy, iż do wypadku na A1 koło Sierosławia (woj. łódzkie) doszło 16 września 2023 r. Pędzące co najmniej 253 km/h sportowe BMW M850i, które prowadził 31-letni wtedy łódzki przedsiębiorca Sebastian M., uderzyło w tył osobowej kii przewożącej trzyosobową rodzinę. Kia uderzyła w barierki energochłonne i stanęła w płomieniach. Śmierć na miejscu ponieśli młodzi małżonkowie oraz ich 5-letni syn.
Policja, która przybyła na miejsce, zbadała kierowcę na zawartość alkoholu oraz środków odurzających, ale go nie zatrzymała. Początkowo twierdziła, że kierowca kii uderzył w barierę „z niewyjaśnionych przyczyn”, w komunikatach nie wspominała, że uczestnikiem wypadku było także inne auto. Zmieniła zdanie dopiero po tym, jak w mediach społecznościowych opublikowane zostało nagranie z wideorejestratora dowodzące, że bmw prawdopodobnie zahaczyło o kię.