Powtarzające się wagary, graffiti na elewacji lub drobna kradzież – zamiast powiadamiać sąd rodzinny, dyrektor szkoły może sam ukarać ucznia. Od początku roku szkolnego obowiązuje nowa ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Na jej mocy dyrektor, jeśli uzna to za wystarczające, sam może wymierzyć sprawiedliwość uczniowi, który wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie placówki. Okazuje się jednak, że dyrektorzy nie chcą sięgać po te rozwiązania, a nowe przepisy są martwe.
– Dotychczasowe rozwiązania są wystarczające. Dyrektorzy nie zgłaszają większych problemów z młodzieżą. W szkole musiałoby się stać coś wyjątkowego, by sięgnąć po nowe sankcje. Ale może lepiej zgłosić sprawę organom ścigania lub sądowi rodzinnemu – uważa Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Także kuratorzy sądowi nie słyszeli, by ktokolwiek zdecydował się na zastosowanie nowych przepisów.
Czytaj więcej
Doprowadzenie młodego człowieka do sądu z placówki wychowawczej ma się odbywać na specjalnych zasadach. W najpoważniejszych przypadkach – tak jak dorosłego więźnia.
– Nie mam takich informacji, a pytałam w różnych regionach kraju. Dyrektorów nie przeszkolono. Nie otrzymali druków ani wytycznych. Bazują więc na tym, co wypracowali przez lata – karach przewidzianych w statutach szkół. Z początkiem roku szkolnego nic się nie zmieniło. Wielu dyrektorów obawiałoby się wprowadzać sankcje. Są pod ciągłym obstrzałem rodziców – mówi Aleksandra Szewera-Nalewajek, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Kuratorów Sądowych.