Twórcy k. k. z 1969 r. świadomi niepowodzeń ustawodawczych w nakazywaniu sędziom ukierunkowywania orzeczeń na jeden tylko cel kary, tj. cele zapobiegawcze wobec skazanego, w art. 50 oddali do dyspozycji sądów trzy możliwe racjonalizacje karania, które z niewielkimi zmianami przewiduje treść obecnego art. 53 § 1 k. k. Te zmiany to wprowadzenie adekwatności kary do stopnia winy oraz zastąpienie wyrażenia „społeczne oddziaływanie kary” – w zakresie prewencji ogólnej – formułą „kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa”.
Robert Kaczor proponuje dokonać nowelizacji art. 53 § 1, względnie stosować taką jego wykładnię, by została przeprowadzona hierarchizacja ogólnych dyrektyw sądowego wymiaru kary. Wynikiem obecnego równorzędnego ich traktowania są – jak stwierdza – sytuacje, gdy „w jednym przypadku wyraźnie preferuje się przy orzekaniu prewencję indywidualną i znacząco łagodzi karę (np. sześć miesięcy pozbawienia wolności za kradzież), podczas gdy w innym, zbliżonym, priorytetowe są względy retrybutywne, a ocena sprawcy ma niewielki wpływ na zmianę kary wyznaczonej przez kryterium odpłaty (prowadząc do wymierzenia kary dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności)”. Wedle propozycji autora nadrzędną rolę wobec pozostałych powinna odgrywać dyrektywa sprawiedliwościowa.
Pogląd ten nie jest nowy, w doktrynie był już prezentowany wielokrotnie. Jego wadliwość wynika przede wszystkim z tego, że art. 53 § 1 nie stanowi jakiegoś samodzielnego bytu, lecz jest wyrazem eklektycznej budowy kodeksu karnego. Zawiera on instytucje, których sens i genezę można łączyć przede wszystkim lub wyłącznie z różnymi racjonalizacjami karania. Na przykład nałożenie na skazanego obowiązku naprawienia szkody lub nawiązki wynika z racji sprawiedliwościowych. Z kolei u podłoża warunkowego zawieszenia wykonania kary, warunkowego umorzenia postępowania karnego czy zakazu wykonywania zawodu leżą racje szczególnoprewencyjne. Jeżeli zaś penalizujemy samo już przygotowanie do przestępstwa lub stosujemy nadzwyczajne obostrzenie kary wobec recydywistów oraz akceptujemy istnienie kar najsurowszych – dożywocia i kary 25 lat pozbawienia wolności – to tym samym dajemy wyraz istnieniu w kodeksie instytucji, które opierają się głównie na względach prewencji ogólnej, tj. oddziaływaniu sankcji w kierunku, niekiedy, pouczania obywateli o treści norm, a czasami także ich odstraszania od realizacji czynów karalnych. Jeżeli zatem sędzia uznaje, że w konkretnej sprawie należy zastosować np. warunkowe umorzenie postępowania karnego, to w istocie wybiera on już cel karania, którym jest zapobieżenie powrotowi sprawcy do popełnienia przestępstwa. Jeżeli zaś korzysta z przepisów o obostrzeniu kary wobec chuligana lub recydywisty, to tym samym wybiera cel prewencji ogólnej.
Na tle przedstawionych przykładów pozbawione sensu byłoby ustawowe przykazywanie sędziom, aby przede wszystkim, czy nawet wyłącznie, kierowali się np. względami sprawiedliwościowymi. Przecież zdarza się, że orzeczenia uzasadniane są względami prewencji szczególnej modyfikowanymi dopiero w drugiej kolejności przez racje sprawiedliwościowe (np. warunkowe zawieszenie kary pozbawienia wolności w połączeniu z obowiązkiem naprawienia szkody).
Zdaniem R. Kaczora zawarte w treści art. 53 § 1 k.k. trzy cele karania mogą prowadzić do wymierzania odmiennych kar wobec sprawców czynów o zbliżonych stanach faktycznych, co jest przez niego utożsamiane z nierównym traktowaniem przez prawo. Trudno zgodzić się z tą tezą, zważywszy, że z nierównym traktowaniem przez prawo mielibyśmy do czynienia właśnie wtedy, gdyby sądy – jak to proponuje autor – kierując się „zobiektywizowanymi” regułami karania – wymierzały takie same kary wobec sprawców tych samych przestępstw. Proponuje on np. ustawowe zadekretowanie wypracowanych w praktyce nieformalnych reguł wyznaczania okresu, na który orzekany jest zakaz prowadzenia pojazdów, w zależności od tylko jednego czynnika – stanu nietrzeźwości kierowcy. Czyli że w wyniku takiego zabiegu o długości tego okresu miałby decydować poziom nietrzeźwości sprawcy z pominięciem innych okoliczności zdarzenia, takich jak np. przyczyny i motywacja zachowania się sprawcy, okoliczności czynu czy też jego ewentualne skutki itp. Oczywiście dążenie do uproszczenia i przyspieszenia pracy organów wymiaru sprawiedliwości zasługuje na poparcie, ale nie powinno się ono dokonywać poprzez zwolnienie od, wcale nie tak bardzo pracochłonnych, ustaleń związanych z oceną całokształtu strony przedmiotowej i podmiotowej zdarzenia, zwłaszcza przestępstw popełnianych masowo, należących do kategorii drobnej i średniej przestępczości. Gdyby reguły karania dało się zobiektywizować, jak proponuje to Robert Kaczor, to sędziowie staliby się zbędni. Ustalanie i ocena myślowa często wysublimowanych odcieni winy sprawcy, przyczyn i okoliczności sprawy zostałyby zastąpione pracą maszyn cybernetycznych. Strony procesowe przekazywałyby do systemu informatycznego dane o przestępstwie oraz danych sprawcy, w tym np. o stanie jego nietrzeźwości – i komputer, po przeanalizowaniu danych, określałby rodzaj i rozmiar sankcji karnych lub decydowałby o uniewinnieniu. Z pewnością przyspieszyłoby to pracę sądów – czy tego jednak właśnie chcemy? Orzekanie różnych sankcji karnych – w granicach swobody sędziowskiej ograniczonej ustawowo – wobec sprawców podobnych przestępstw jest właśnie dowodem na równość obywateli wobec prawa, bowiem są oni traktowani indywidualnie w całokształcie okoliczności zdarzenia, które wywołali swoim czynem.
Myślę, że nowelizacja treści art. 53 § 1 k. k. nie jest potrzebna. Zmian w kodeksie karnym i tak już było wiele, są też ciągle przygotowywane nowe. Akurat przepis dotyczący ogólnych dyrektyw sądowego wymiaru kary jest wynikiem wieloletniego ucierania się poglądów teoretycznych i praktyki sądowego wymiaru kary, toteż jego treść i interpretacja mają już ustalone znaczenie. Są ustawodawstwa, które w ogóle nie formułują ogólnych dyrektyw wymiaru kary – i funkcjonują, może nawet lepiej od naszego. Są też i takie – zwłaszcza za naszą wschodnią granicą – które rozbudowują wskazania sądowego wymiaru kary nawet bardziej, niż ma to miejsce w prawie polskim – co bynajmniej nie polepsza funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, ani też nie przeciwdziała nierównemu traktowaniu jednostek przez prawo.