Zimą jest za zimno, a latem zbyt duszno. Szafki w celi nie są pomalowane, brakuje klepek w parkiecie. Posiłki nie są wystarczająco ciepłe, a czasem surówka nie pasuje do dania głównego. Więźniowie ślą do sądów pozwy o zadośćuczynienie od Skarbu Państwa, żądają nawet kilkuset tysięcy złotych. Przekonują, że ich dobra osobiste są naruszane przez złe warunki, w jakich odbywają karę. Co roku skarży się kilkuset.
– Jesteśmy zalewani takimi pozwami – mówi „Rz" sędzia Jan Leszczewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży. – Mamy kilku osadzonych, którzy notorycznie piszą pisma, gdy nie są zadowoleni z tego, jak została rozstrzygnięta ich sprawa – np. skargi na sędziów, na strażników więziennych. Gros naszej pracy to odpowiadanie na ich korespondencję – podkreśla.
– Około 40 proc. spraw, którymi się zajmujemy, to właśnie pozwy więźniów – wskazuje z kolei Marcin Dziurda, prezes Prokuratorii Generalnej. Jego urząd musi reprezentować Skarb Państwa przed sądami okręgowymi, w których więźniowie domagają się kwot wyższych niż 75 tys. zł. Takich spraw jest większość, bo dwie trzecie.
Godność a telewizor
100 tysięcy złotych zadośćuczynienia domagał się C. Przekonywał, że jego godność została naruszona m.in. przez to, że umieszczono go w zagrzybionej celi z obsypującym się tynkiem, dziurami w parkiecie, zniszczonymi szafkami. Sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego. Ten wskazał, że w takich złych warunkach lokalowych więzień przebywał tylko przez trzy miesiące (w ogóle siedział 27 lat), w związku z remontem. W takich samych celach przebywali wtedy jego współwięźniowie. Co więcej, w podobnych warunkach mieszka także część społeczeństwa. Zdaniem SN trudno uznać, że ta sytuacja miała wpływ na jego poczucie własnej wartości.
Inny więzień, Wiesław K., domagał się 200 tys. zadośćuczynienia. Nie mógł bowiem mieć w celi telewizora. Sądy wskazywały, że mógł oglądać programy w świetlicy, a ograniczenie wygód było m.in. reakcją na jego samookaleczenie.