Ministerstwo sprawiedliwości przygotowuje specustawę o postępowaniu wobec osób zaburzonych psychicznie stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych. Ustawa miałaby wejść w życie jeszcze w tym roku, a szczegóły proponowanych regulacji podał tvn24.
Lekarze zbadają, sąd skieruje
Pod koniec odbywania kary przez niebezpiecznego przestępcę dyrektor więzienia będzie występował z wnioskiem do właściwego sądu opiekuńczego o przeprowadzenie badań skazanego. Sąd, decydując o dalszym losie takiej osoby, musiałby brać pod uwagę szereg okoliczności – między innymi sposób jej życia przed umieszczeniem w zakładzie, zachowanie podczas odbywania kary, ale przede wszystkim opinię dwóch lekarzy psychiatrów (w przypadku zaburzeń osobowości) oraz lekarza seksuologa lub psychologa seksuologa (jeśli rzecz dotyczyłaby ewentualnych zaburzeń preferencji seksualnych).
Jak zapewnia ministerstwo sprawiedliwości skierowanie byłego więźnia do Krajowego Ośrodka Terapii Zaburzeń Psychicznych byłoby możliwe dopiero wtedy, gdy spełnionych zostanie łącznie sześć warunków. Osoba taka musiałaby być po pierwsze skazana prawomocnie za przestępstwo popełnione z użyciem przemocy. Orzeczona kara nie mogłaby być karą z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Co najważniejsze, w jej przypadku musiałyby zostać stwierdzone zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości lub preferencji seksualnych, które wskazywałyby na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy, który zagrożony byłby karą co najmniej 10 lat więzienia.
Izolacja nawet dożywotnia
Jeżeli sąd zdecyduje, że w danym przypadku zachodzi konieczność umieszczenia osadzonego w ośrodku, trafiałby on tam na czas nieokreślony. Ale może podjąć także decyzję, że wystarczy jedynie wzmożony dozór policji. Przynajmniej co pół roku sąd opiekuńczy musiałby badać, czy nadal istnieją przesłanki do stosowania izolacji i leczenia skazanego. Jeśli przesłanki takie ustaną, izolowany byłby wypisywany na okres wskazany przez sąd, ale nie dłuższy niż pięć lat. Po tym czasie znów musiałby zostać poddany badaniom
Wobec osób przebywających w ośrodku jego pracownicy, wśród których byliby sanitariusze i strażnicy, mogliby w uzasadnionych przypadkach stosować wobec pacjentów środki przymusu – między innymi używać paralizatorów i "chemicznych środków obezwładniających". O ich stosowaniu decydowałby albo pracownik służby ochrony, albo lekarz. Zdanie lekarza byłoby decydujące. Każdy taki przypadek byłby opisywany w notatce i oceniany przez dyrektora placówki.