"Więźniowie boją się opuszczenia zakładu karnego, bo oni się boją swojej bezradności po wyjściu na wolność. Ta bezradność spycha ich natychmiast na margines" - powiedział PAP kryminolog, były szef Służby Więziennej dr Paweł Moczydłowski.
Dodał, że dotyczy to zwłaszcza tych skazanych, którzy wychodzą na wolność po wieloletnich wyrokach. Wyjaśnił, że nie mają oni ani wiedzy ani umiejętności do radzenia sobie w zmienionej rzeczywistości, a przez lata w więzieniu przyzwyczaili się do panujących w nich specyficznych warunków.
"Im dłuższy był ten pobyt, tym trudniej wrócić do społeczeństwa. Więzień, który odbywał długi wyrok, wykształcił różne sposoby na przetrwanie i adaptację w warunkach więziennych. Kontakt ze światem zewnętrznym dla niego jest trudny i ograniczony; wydaje się on całkowicie obcy" - powiedział Moczydłowski.
Według niego cały proces resocjalizacji skazanego - od pierwszych dni pobytu w więzieniu - jest w istocie przygotowywaniem go do wyjścia na wolność. Więźniowie mają możliwość nauki i pracy, mogą także uczestniczyć w specjalnych programach resocjalizacyjnych lub terapeutycznych. Dostęp do terapii jest jednak ograniczony, a w niektórych zakładach karnych zainteresowanie więźniów uczestnictwem i nich jest tak duże, że muszą kilka miesięcy czekać na swoją kolej.
"Ośrodków, które realizują takie programy jest zdecydowanie za mało. Szacuję, że przynajmniej połowa populacji więziennej ma problemy z alkoholem lub narkotykami i mogłaby się z tego leczyć" - powiedział Moczydłowski. Dodał, że liczba wychowawców odpowiedzialnych za resocjalizację skazanych jest mocno ograniczona - na jednego wychowawcę w zakładach karnych przypada średnio kilkudziesięciu więźniów.