Posłańcy złych wiadomości

Policjanci często informują rodzinę o śmierci bliskiej osoby. Uniwersalnych procedur nie ma, ale szkoleń także brak.

Aktualizacja: 29.03.2014 17:15 Publikacja: 29.03.2014 09:40

Posłańcy złych wiadomości

Foto: Rzeczpospolita, Tomasz Wawer Tom Tomasz Wawer

Podinspektor Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu do dziś pamięta ten pierwszy raz, kiedy musiała przekazać wiadomość o śmierci mężczyzny, który zginął w wypadku drogowym. Jechał do szpitala w Lublinie odwiedzić żonę.

Kiedy wraz z innym policjantem przyszła do matki zabitego, ta właśnie przy stole lepiła pierogi. Dla syna, jego ulubione. Od tego zdarzenia minęło już kilka lat, ale ona wciąż nie może wymazać go z pamięci.

– To był jeden z najtrudniejszych momentów w mojej pracy policyjnej. Musiałam zmierzyć się ze swoimi emocjami i tej drugiej osoby, której musiałam przekazać tragiczną wiadomość – wspomina Joanna Kopeć.

– W takich sytuacjach nie ma ani schematów, ani algorytmów, jak się zachować. Nie można być tylko funkcjonariuszem i urzędnikiem państwowym, trzeba okazać empatię – dodaje podinspektor Joanna Kącka, rzeczniczka KWP w Łodzi.

Policjanci przyznają, że brakuje im szkoleń, aby wiedzieli nie tylko, jak poinformować rodziny zmarłych, ale także jak samemu sobie poradzić z obciążeniem psychicznym.

– Taką wiedzę zdobywałam jedynie podczas szkolenia podstawowego, na początku policyjnej kariery – przyznaje funkcjonariuszka z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

– To jest obciążenie nawet dla psychologa, bo siłą rzeczy wkracza się w świat intymny i przekazuje druzgocącą wiadomość. Dlatego uważam, że miękkich szkoleń z takich zagadnień nigdy nie jest za dużo – mówi Dariusz Piotrowicz, były psycholog policyjny, a obecnie wykładowca Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie.

Prawda nie dla dzieci

A to policja jest najczęściej tą służbą, która przynosi wiadomość o śmierci bliskich. Z jej pośrednictwa korzystają choćby służby wojewody, którym konsulaty przekazują informacje o osobach zmarłych nagle za granicą, ofiarach wypadków komunikacyjnych, utonięć czy przestępstw.

– Kiedy otrzymujemy informację o zgonie mieszkańca naszego województwa, sięgamy do wniosków paszportowych. Każdy wyrabiający paszport jest zobowiązany podać dane kontaktowe osób, które należy powiadomić na wypadek ich śmierci. Dalsze czynności zlecamy policji, ze względów logistycznych i dlatego, że jest lepiej przygotowana do tych czynności – mówi Mariusz Kucharek, dyrektor wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.

Policja przesyła potem służbom wojewody notatkę, kogo powiadomiła o zgonie. Mariusz Kucharek przyznaje, że takie powiadomienie jest coraz częściej tylko formalnością, potwierdzeniem tego, o czym rodzina już wie.

– W większości wypadków rodzina ma już informacje o zgonie z innych źródeł. Od nas się dowiaduje, gdzie jest ciało, jak można je odebrać. Jeśli jest taka konieczność, pomagamy w otrzymaniu paszportu tymczasowego – mówi Mariusz Kucharek.

Joanna Kącka wyjaśnia, że policja wypracowała swoje procedury zachowania. Na początku funkcjonariusze robią rozeznanie, komu taką informację przekazać, w jakim stanie psychofizycznym są takie osoby i czy nie trzeba przygotować zaplecza lekarskiego. Regułą jest, że informację przynosi dwóch policjantów, w tym jeden umundurowany. Jeden przekazuje wiadomość, drugi obserwuje zachowania.

– Tylko w wyjątkowych przypadkach uczestniczy w tej czynności psycholog policyjny. Tak się dzieje, kiedy trzeba powiadomić na przykład o śmierci dzieci lub zgonie jednocześnie kilku członków rodziny. Kiedy potrzebna jest długofalowa opieka psychologiczna – mówi podinspektor Joanna Kącka.

Zasadą jest, że o śmierci rodziców nie informuje się nieletnich dzieci. Taką wiadomość funkcjonariusze przekazują dziadkom lub innym dorosłym krewnym.

Własne procedury wypracowało wojsko. Zawiadomienie o śmierci żołnierza  podczas misji bądź w kraju przekazuje zespół doraźny funkcjonujący w macierzystej jednostce żołnierza bądź w jednostce mu najbliższej.

– W składzie zespołu są też lekarz lub ratownik medyczny, kapelan, psycholog lub psychoprofilaktyk – wyjaśnia ppłk Szczepan Głuszczak, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Podobne wewnętrzne procedury ma Biuro Ochrony Rządu.

Niezwłocznie

Procedurę powiadamiania o zgonie osoby pozbawionej wolności zmarłej w zakładzie karnym określają przepisy rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 7 lipca 2010 r.  w sprawie sposobu postępowania ze zwłokami osób pozbawionych wolności zmarłych w zakładach karnych i aresztach śledczych. Mówią, że o zgonie osoby zmarłej w zakładzie karnym powiadamia się bezzwłocznie telefonicznie lub telegraficznie albo w inny sposób, stosownie do okoliczności, pozostałego małżonka, a jeżeli okaże się to niemożliwe – krewnych zstępnych i wstępnych, krewnych bocznych do czwartego stopnia pokrewieństwa, powinowatych w linii prostej do pierwszego stopnia, z którymi zmarły utrzymywał kontakt lub których adresy lub numery telefonów są znane dyrektorowi zakładu karnego. Jeżeli bliscy zmarłego mieszkają za granicą,powiadamia się ich za pośrednictwem ministra właściwego do spraw zagranicznych. Jeśli zaś zmarłym jest cudzoziemiec, za pośrednictwem właściwego przedstawicielstwa dyplomatycznego lub urzędu konsularnego.

Prawne regulacje poświęcone śmierci pacjenta zawiera też ustawa o działalności leczniczej (art. 28). Nakłada na podmiot leczniczy obowiązek zawiadomienia niezwłocznie o śmierci pacjenta wskazaną przez niego osobę lub instytucję lub przedstawiciela ustawowego. Zgodnie zaś z przepisami rozporządzenia ministra zdrowia z 10 kwietnia 2012 r.  w sprawie sposobu postępowania podmiotu leczniczego wykonującego działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne ze zwłokami pacjenta w przypadku śmierci pacjenta – zajmuje się tym osoba wskazana w regulaminie organizacyjnym danego podmiotu. Może to być ordynator, lekarz prowadzący, czasami nawet pielęgniarka.

– U nas jest to lekarz prowadzący, a w nocy lub podczas weekendu lekarz dyżurny. Informację taką zobowiązani są przekazać rodzinie, jak najszybciej jest to możliwe.  Jeśli pacjent umiera w nocy, lekarz nie czeka do rana – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie, największego szpitala w regionie. Przyznaje, że z natychmiastowym powiadamianiem bywa różnie. Niektórzy pacjenci nie mają telefonów, szpital wciąż korzysta więc z telegramów. Dolnośląskie Centrum Chorób Płuc opracowało nawet wzór takiego telegramu. Jest lakoniczny. Zawiera imię i nazwisko zmarłego, datę i godzinę śmierci oraz numer kontaktowy do pracowników szpitala zajmujących się wydaniem zwłok.

Z empatią i szacunkiem

– Trzeba dążyć do tego, żeby takie informacje były przekazywane twarzą w twarz. Nie ma jednej uniwersalnej procedury, jak zawiadamiać o śmierci. Takie próby są dopiero podejmowane  – przyznaje psycholog Dariusz Piotrowicz.

Są jednak trzy fundamentalne zasady. Po pierwsze, przekazywana informacja musi być konkretna, krótka, bez niedomówień, dywagacji lub prawdopodobieństw. Może brzmieć następująco: „Mam do przekazania przykrą wiadomość. Pana córka nie żyje".

– Ważne, aby komunikatu nie rozwlekać, bo tworzy się furtkę do dalszych dyskusji i pseudonegocjacji, czy ta informacja jest realna czy nie. Ludzie nie są w stanie zrozumieć dłuższego komunikatu, gdyż sam moment jego przekazywania jest tak silnym ciosem w sensie psychologicznym, że otumania człowieka, uniemożliwia mu zborną percepcję   tego, co się dalej wypowiada – mówi Piotrowicz.

Po drugie, trzeba udzielić pierwszego wsparcia, pozostać przez jakiś czas, nawet w milczeniu, z tymi osobami, wziąć za rękę, przytulić.

– Sprawdzić, czy są bezpieczne w danym momencie, czy mogą pozostać same, zainteresować się, czy jest ktoś, kto będzie z nimi przez najbliższe dni – instruuje psycholog.

Po trzecie, trzeba chronić wizerunek osoby zmarłej. Wypowiadać się o niej z szacunkiem, bez jakichkolwiek komentarzy, które mogłyby być odebrane jako złośliwe.

– Rodziny rzadko zapamiętują, kto je informował, ale pamiętają, jak wiadomość została przekazana, np. nonszalancję w zachowaniu. To jest potem dla nich dodatkowym ciężarem – podkreśla Dariusz Piotrowicz.

Policjanci zwracają jednak uwagę, że w dobie komunikatorów, mediów społecznościowych coraz trudniej zachować te standardy. I bywa, że zanim policjanci skontaktują się z bliskimi osób, które zginęły na autostradzie na drugim krańcu Polski, te wiedzą już o zdarzeniu z paska informacyjnego na ekranie telewizora.

Podinspektor Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu do dziś pamięta ten pierwszy raz, kiedy musiała przekazać wiadomość o śmierci mężczyzny, który zginął w wypadku drogowym. Jechał do szpitala w Lublinie odwiedzić żonę.

Kiedy wraz z innym policjantem przyszła do matki zabitego, ta właśnie przy stole lepiła pierogi. Dla syna, jego ulubione. Od tego zdarzenia minęło już kilka lat, ale ona wciąż nie może wymazać go z pamięci.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów