Rz: Mamy proces poszlakowy oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman, choć jest sporo dowodów. W procesie poszlakowym trzeba jednak wykluczyć inne wersje. A tu mamy tragedię nad rzeką, narzuca się więc wersja najprostsza, że poślizgnęła się i wpadła do rzeki. Że to był wypadek, Co pan profesor na to?
Brunon Hołyst: Ja wykluczam wersję, że Ewa Tylman przypadkowo wpadła do rzeki. Po co by schodziła z głównego traktu swojego marszu, czyli z mostu św. Rocha? To nieprawdopodobne.
A samobójstwo?
Wykluczam także tę wersję. Gdyby to była inna pora roku, pogoda, słońce świeciło, to rozumiem, że nie chce iść ulicą, idzie brzegiem rzeki. Jeżeli jednak jest koniec listopada, ciemno, głucho, w każdym razie pogoda nie sprzyja marszowi nad brzegiem rzeki.
A jeśli depresja kogoś dopadnie...