W lipcu 2015 r. Marek Tatała został ukarany mandatem za picie piwa na betonowych schodkach na lewym brzegu Wisły. Mandatu nie przyjął i odwołał się do sądu, który miał zdecydować, czy bulwar nadrzeczny jest ulicą. Artykuł 14 ust. 2a ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi przewiduje bowiem zakaz picia alkoholu na ulicach, placach i w parkach. Tatała powoływał się na definicję ulicy z ustawy o drogach publicznych. Zgodnie z nią decydujące znaczenie ma „przeznaczenie do prowadzenia ruchu drogowego". Podkreślał też, że w planie zagospodarowania przestrzennego teren ten zaliczono do wód śródlądowych, nie może być więc uznany za ulicę.
Innego zdania była policja. Powoływała się na słownikową definicję bulwaru jako „szerokiej, zadrzewionej ulicy".
Sąd pierwszej instancji przywołał zaś załącznik do jednego z rozporządzeń ministra cyfryzacji, zgodnie z którym ulicą jest pas terenu mający nazwę. Taką wykładnię zakwestionował obwiniony w apelacji. Sąd Okręgowy zwrócił się więc z pytaniem do Sądu Najwyższego, który, choć odmówił wydania uchwały, przyznał prymat definicji ustawowej.
Sąd Okręgowy 27 marca uniewinnił Marka Tatałę, przyjmując, że nie złamał ustawowego zakazu, gdyż Bulwar Flotylli Wiślanej nie jest ulicą. Wyrok jest prawomocny.
– W polskim prawie karnym nie ma reguły precedensu, więc każdy przypadek będzie oceniany indywidualnie przez funkcjonariuszy obecnych na miejscu. Wcześniejsze wyroki w podobnych sprawach stwierdzały prawidłowość działania policjantów – mówi Mariusz Mrozek, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.