Wszystko to za sprawą noweli kodeksu drogowego, którą wymogła na nas unijna dyrektywa. Projekt jest już gotowy, a nowe, surowe dla kierowców przepisy mają wejść w życie w tym roku.
W wypadku najpoważniejszych wykroczeń drogowych (m.in. przekroczenia prędkości, jazdy bez zapiętych pasów bezpieczeństwa czy wymaganego dla motocyklistów kasku ochronnego) unijne policje będą miały obowiązek wymieniać się informacjami o sprawcach wykroczeń namierzonych przez fotoradary na ich terenie. Dotyczy to nie tylko kar nakładanych w trybie wykroczeniowym, ale także administracyjnym.
Z naszej strony o udzielenie informacji będą mogły wystąpić: policja, Inspekcja Transportu Drogowego, straże gminne, służba celna i graniczna. Dzięki wprowadzonemu obowiązkowi ma być bezpieczniej, a i egzekwowalność mandatów ma być większa.
Co dwa lata polski minister spraw wewnętrznych ma informować Komisję Europejską o liczbie udzielonych informacji, rodzajach wykroczeń i nieustalonych sprawcach. Po raz pierwszy taką informację będzie musiał przedstawić w 2016 r.
Jak dziś wyglądają poszukiwania? Przykładowo w Austrii policja występuje do polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a właściwie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, z zapytaniem o właściciela samochodu z danymi numerami rejestracyjnymi. Pod otrzymany adres wysyła zaoczny mandat. Dalej procedura jest mało skomplikowana – właściciel albo płaci sam, albo wskazuje kierowcę, który auto prowadził. Jeśli nie wskaże i sam nie zapłaci albo zignoruje przesyłkę, dużo zależy od policji. Najczęściej, mając na uwadze spore koszty poszukiwań i wysokość mandatu, rezygnuje z dalszego postępowania.