Każdy ukarany mandatem, np. za jazdę bez świateł, jeśli nie stać go na zapłatę, może się ubiegać o umorzenie kary. Tyle teoria. W praktyce o ulgę łatwo nie jest. Wszystko przez to, że zdaniem ministra finansów tych, którzy łamią prawo, nie można nagradzać kosztem budżetu. Chyba że są chorzy psychicznie – wtedy mają szanse na umorzenie kary.
Restrykcyjne podejście urzędników spotkało się ostatnio z ostrą krytyką Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Chodziło o sprawę kobiety, która została ukarana mandatem karnym kredytowanym. Nie kwestionowała przewinienia i przyjęła mandat, który wynosił 50 zł. Wystąpiła jednak do wojewody o umorzenie grzywny. Twierdziła, że jest bezrobotna bez prawa do zasiłku. Utrzymuje się z 350 zł pomocy społecznej.
Wojewoda, a potem minister finansów odmówili jednak przyznania ulgi w spłacie długu. Minister zgodził się, że ustawa o finansach publicznych przewiduje możliwość umorzenia grzywny. Przyznał też, że w tym wypadku zachodzą dwie przesłanki do przyznania ulgi, tj. bezskuteczność egzekucji i ważny interes dłużnika – kobieta jest w trudnej sytuacji. Mimo to za odmową umorzenia zdaniem ministra przemawia inna przesłanka – interes publiczny.
Kobieta postanowiła walczyć, zaskarżyła odmowę i wygrała. Najpierw rację przyznał jej Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Ponieważ minister nie dał za wygraną, sprawą zajął się Naczelny Sąd Administracyjny. Podczas rozprawy pełnomocnicy ministra podtrzymywali tezę, że za odmową umorzenia przemawia interes publiczny. Przekonywali, że nie można wysyłać sygnału do społeczeństwa, iż obywatel może łamać prawo, a negatywne skutki zostaną zniwelowane poprzez przyznanie ulgi w spłacie. Na pytanie NSA, czy z takim podejściem MF umarza komukolwiek mandaty, jeden z pełnomocników odpowiedział, że tak, chorym psychicznie.