Tak orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Może to ułatwić życie chorym czekającym nawet po kilka lat w kolejkach do zabiegów. Dziś odmawia się im prawa do leczenia za granicą, argumentując, że odpowiednie ośrodki mamy w Polsce.
Orzeczenie WSA dotyczyło sprawy dr. Janusza W., lekarza z Gdańska. Jego wniosek o wykonanie operacji za granicą zakwalifikowany został wprawdzie jako pilny (groziła mu amputacja nogi), ale chory czekał aż pięć miesięcy na decyzję prezesa NFZ. Ten ostatecznie nie wydał zgody na operację w brukselskiej klinice, uzasadniając to istnieniem w Polsce trzech ośrodków, które wykonują tego rodzaju zabiegi. Prezes NFZ nie dodał, że gdyby Janusz G. czekał na operację w krajowej kolejce, w której jedną trzecią stanowią właśnie przypadki pilne, dostałby się do szpitala dopiero w grudniu 2008 r., czyli ponad półtora roku po złożeniu wniosku.
[wyimek]Badanie przeprowadzono 22 lutego na 500-osobowej grupie dorosłych Polaków[/wyimek]
– Biurokracja została wprowadzona celowo. Po to, by wyjazd był maksymalnie trudny – mówi dr Adam Kozierkiewicz, ekspert zajmujący się służbą zdrowia.
– Zabiegi za granicą są cztery, pięć razy droższe niż w Polsce – argumentuje Edyta Grabowska, rzecznik prasowy NFZ. – Brakiem rozsądku byłoby więc wydawanie dużych pieniędzy, jeżeli taki sam zabieg można znacznie taniej wykonać w kraju.