Metody okradania mieszkań i domów

Mieszkania nie są twierdzami, do których nikt nie ma dostępu. Tylko w 2012 roku policja odnotowała prawie 27 tys. włamań do domów i mieszkań, codziennie okradanych jest ich 74

Aktualizacja: 15.06.2013 10:40 Publikacja: 15.06.2013 10:00

Anonimowość wielkich osiedli ułatwia pracę złodziejom.

Anonimowość wielkich osiedli ułatwia pracę złodziejom.

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

– To był koszmar. Po dwutygodniowych wczasach wróciliśmy do zrujnowanego mieszkania. Złodzieje weszli do niego, opuszczając się na linie z dachu, bo mieszkamy na ostatnim piętrze dziesięciopiętrowego bloku. Wyważyli drzwi balkonowe – wspomina koniec ubiegłorocznych wakacji Marcin Wojciechowski, mieszkaniec warszawskiego Targówka.

Złodzieje musieli grasować w mieszkaniu kilka godzin, ale nikt nic nie słyszał. Zabrali oszczędności, wynieśli telewizor i komputer. Wojciechowscy straty oszacowali na kilka tysięcy złotych. – Mieszkanie opuścili przez drzwi wejściowe – wspomina okradziony.

– Po włamaniu fatalnie się czułam – wspomina żona właściciela Marta. – Zostało zachwiane moje poczucie bezpieczeństwa. Mieszkanie przestało być miejscem, gdzie mogłam czuć się dobrze – dodaje.

Rafał jest mieszkańcem podwarszawskiego Piastowa, ma domek. Jego rodzina padła z kolei ofiarą rabunku na śpiocha.

– Wieczorem położyliśmy się spać. Gdy obudziłem się o godzinie 6 rano, czułem ból głowy, tak jakbym wcześniej wypił zbyt dużo alkoholu. Mieszkanie było splądrowane – wspomina. Rzeczy osobiste, bielizna leżały na podłodze, a na nich były ślady butów włamywaczy.

Złodzieje ukradli biżuterię, kilka tysięcy złotych, drobny sprzęt elektroniczny, m.in. telefony, laptopa. Z domu zabrali kluczyki do samochodu. – Próbowali go uruchomić, ale coś ich spłoszyło, bo zostawili audi z otwartymi drzwiami – dodaje nasz czytelnik.

Jakie błędy popełnili nasi bohaterowie, że tak łatwo padli ofiarą złodziei? – Byłem przekonany, że na 10. piętrze bloku nikt się do mnie nie włamie. Drzwi balkonowe nie miały żadnych dodatkowych zabezpieczeń. Cenne rzeczy można było przed wyjazdem na wakacje wywieźć do rodziców – mówi dzisiaj Marcin Wojciechowski.

– Policjanci stwierdzili, że złodzieje weszli do domu przez garaż. Być może użyli jakiegoś gazu, aby nasz sen był mocniejszy. Nie było jednak na to dowodu, bo nie znaleźliśmy żadnego pojemnika. Błędem było to, że nie włączyliśmy alarmu, chociaż jest on zainstalowany w domu. Uruchamiamy go tylko wtedy, gdy nikogo nie ma na posesji. Nie spodziewaliśmy się, że wejdą do nas nocą, gdy będziemy spali – dodaje pan Rafał.

Najlepszym sposobem na złodzieja jest dobry sąsiad, ale na nowych osiedlach ludzie są zazwyczaj anonimowi i wcale się nie znają

W obydwu przypadkach policja zabezpieczyła ślady zostawione przez złodziei, ale sprawców nie zatrzymała.

Aferzysta? Nie złodziej!

– Włamania do mieszkań mają bardzo duży wpływ na poczucie bezpieczeństwa obywateli – uważa kryminolog prof. Brunon Hołyst, rektor Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie. Dodaje, że takie przestępstwa dotykają ludzi bardziej niż opisywane w mediach różne afery. – Zwykłym zjadaczom chleba wydają się one abstrakcyjne. A włamania dotykają bezpośrednio ludzi. Jeśli takich przestępstw jest dużo, to kraj nie jest postrzegany jako bezpieczny – tłumaczy znany kryminolog.

W wakacje ubiegłego roku złodzieje okradli w stolicy blisko 700 mieszkań i domów jednorodzinnych. Liczba takich przestępstw z roku na rok rośnie. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w poprzednim roku w całym kraju zostało okradzionych 13,9 tys. domów jednorodzinnych i niemal 12,9 tys. mieszkań. To więcej w porównaniu z poprzednim rokiem o kilka procent.

Z policyjnych statystyk wynika, że coraz częściej złodzieje biorą na cel domy. Niepokojące jest to, że spada też skuteczność policji w ściganiu takich przestępstw. Funkcjonariusze łapią co trzeciego sprawcę włamania do domu jednorodzinnego i co czwartego włamywacza mieszkaniowego. Najwięcej kradzieży odnotowują mundurowi z Warszawy, Śląska i Małopolski.

W stolicy najczęściej do włamań mieszkaniowych dochodzi w mającej złą sławę dzielnicy Praga-Południe, ale także na Mokotowie, Śródmieściu i Woli. – Włamania zdarzają się nawet na zamkniętych osiedlach chronionych i to w biały dzień – przyznaje policjant, który zwalcza przestępczość przeciwko mieniu.

Skąd wzrost tego typu przestępstw w stolicy? – To wypadkowa sytuacji gospodarczej, ubożenia społeczeństwa. Co trzeci sprawca pochodził spoza Warszawy. Stolica przyciąga możliwościami. Ludzie przyjeżdżają tu do pracy, szybko chcą się wzbogacić, a wielkie miasto daje poczucie anonimowości. Decydują się na przestępstwo, choć wcześniej zwykle nie byli notowani – tłumaczył „Rz" gen. Adam Mularz, który był szefem stołecznej policji.

Weźmie klaser, zostawi kota

Straty poniesione przez właścicieli mieszkań idą w miliony złotych. Złodziej rekordzista wyniósł z domu w podwarszawskiej miejscowości koło Piaseczna m.in. biżuterię i obrazy o wartości 300 tys. zł. Sprawcą okazał się robotnik zatrudniony przy remoncie. Właścicielka zostawiła go samego na posesji. Wcześniej był karany za kradzieże.

Z warszawskiego mieszkania w bloku przy al. Jana Pawła II złodzieje ukradli pieniądze i bibeloty. Właściciel oszacował straty na 250 tys. zł. Rabusie włamali się przez okno, dostali się do lokalu po rusztowaniach, podczas ocieplania elewacji budynku.

Co najczęściej wynoszą włamywacze? Dziś już rzadziej giną telewizory, radia. – Rynek jest nimi zapełniony i nie ma zbytu – mówi młodszy inspektor Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.

Częściej zabierają z domów pieniądze, biżuterię, laptopy, tablety, smartfony, MP3 i inny mały sprzęt grający. Ponadto klasery ze znaczkami lub monetami, a nawet markowe alkohole.

– Mniej kradnie się obrazów czy rzeczy sakralnych, bo trudno je sprzedać – wyjawia oficer policji. Dodaje, że złodzieje starają się rzeczy kradzione zmieścić w plecaku lub w torbie, z którą łatwo uciec.

– Włamywacze wiedzą, co chcą i po co idą. Mają układy z paserami. Na pewno żadnego kota czy rasowego psa nie ukradną – mówi Dariusz Nowak.

Halo! Tu złodziej!

Głuche telefony o różnych porach dnia, nieznane osoby kręcące się w okolicy mieszkania, na wycieraczce pod drzwiami niedopałki papierosów, zapałka wetknięta w najtrudniejszy do sforsowania zamek to zdaniem mundurowych pierwsze symptomy, że przestępcy interesują się naszym mieszkaniem.

Policjanci rozpracowujący włamywaczy dzielą ich na amatorów, fachowców i złodziei specjalizujących się w tzw. włamaniach na śpiocha.

Amatorzy włamują się bo mają okazję. – Są to najczęściej młodzi ludzie, którzy nie bawią się w otwieranie skomplikowanych zamków, tylko wyłamują drzwi lub okna i biorą, co popadnie – opowiada policjant.

Fachowcy tygodniami prowadzą obserwację, dokładnie wiedzą, jakie zwyczaje mają domownicy, co znajduje się w mieszkaniu.

– Zatrzymaliśmy grupę złodziei, którzy mieli plan bloku na Mokotowie z dokładnym opisem wszystkich mieszkań – wspomina były oficer warszawskiej policji.

Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji, wspomina znanego w tym mieście włamywacza Pawła M. ps. Małpa. – Swój pseudonim zawdzięczał umiejętnościom. Potrafił bardzo sprawnie wspinać się po balkonach – opowiada policjant. Włamywacz nie bał się wdrapać nawet na dziesiąte piętro. Podważał okno łomem i wchodził do mieszkania. – Kradł cenne rzeczy i schodził w ten sam sposób, jak wszedł, a nie przez drzwi, bo nie chciał, by sąsiedzi go widzieli – mówi policjant. Przez cztery lata Paweł M. okradł 125 mieszkań w Lublinie. W 2012 roku włamywacz został skazany na dziewięć lat więzienia.

Ofiarami złodziei okradających „na śpiocha" padają właściciele domów jednorodzinnych.

Jak złodzieje dostają się do środka? – Na „brechę", czyli kawałek metalu, którym podważa się drzwi, na łom czy na listwę – wylicza mł. insp. Dariusz Nowak z małopolskiej komendy policji. Najczęściej wyważają drzwi lub okna. – Podnoszą je do góry na zawiasach i zdejmują – opowiada policjant. Do tego nie potrzeba wielkich umiejętności, potrzeba tylko trochę siły. Potem buszują na parterze, gdy domownicy śpią na piętrze. Biorą klucze do samochodu, dokumenty, pieniądze, kradną auta. Zwykle w splądrowanych budynkach są zainstalowane alarmy, tyle że są one wyłączane na noc.

Inspektor Nowak zaznacza też, że przez okna złodzieje wchodzą najczęściej do lokali położonych na parterze bądź pierwszym piętrze lub do mieszkań zlokalizowanych na ostatnim piętrze. Kraty zewnętrzne zwykle nie stanowią dla nich przeszkody nie do pokonania. Kilka chwil zajmuje im ich przepiłowanie, a potem wyważenie okna.

– Najczęściej przestępcy mają rozeznanie o okradanym mieszkaniu czy domu. Ale tak naprawdę dziś wystarczy wiedzieć, że dom czy mieszkanie położone jest na nowym, drogim, osiedlu, a właściciel jeździ dobrym samochodem i już wiadomo, że w środku muszą być cenne rzeczy. Nie spotkałem się z sytuacją, by gdzieś się włamano i niczego nie ukradziono – opowiada krakowski policjant.

Liczmy na sąsiada

Polacy rzadko zabezpieczają swoje mieszkanie lub dom. W 2011 roku aż 67 proc. z nich nie planowało żadnych dodatkowych zabezpieczeń przed wyjazdem z domu np. na wakacje, przy czym ponad połowa badanych (57 proc.) zdawała sobie sprawę, że ma niewystarczająco zabezpieczone mieszkanie na wypadek włamania – wynikało z sondażu, jaki przeprowadziły Zakłady Usługowe EZT SA, firma specjalizująca się w ochronie.

Rok później aż 73 proc. Polaków obawiało się o bezpieczeństwo swojego mieszkania w czasie urlopu. I chociaż zagrożenie było realne, to nic nie zrobili, żeby ryzyko ograniczyć. Tylko 6 proc. zabezpieczało mieszkanie alarmem lub roletami antywłamaniowymi. Specjalny zamek antywłamaniowy miało zaledwie 18 proc. Polaków, a i tak – jak twierdzą eksperci rynku ochrony – w większości źle zamontowany. 65 procent zdawało się w kwestii bezpieczeństwa dobytku na sąsiada. To jemu powierzało klucze i doglądanie mieszkania – wynika z sondy.

Tymczasem eksperci zajmujący się bezpieczeństwem zapewniają, że właściciele mieszkań nie są bezradni.

Podstawowym zabezpieczeniem domu jednorodzinnego może być system alarmowy. Informuje on o możliwym niebezpieczeństwie, natomiast niekoniecznie musi odstraszyć włamywacza. Dlatego warto zdecydować się także na instalację monitoringu, który, nawet jeśli nie odstraszy złodzieja, pomoże go schwytać. Z kolei w bloku czy na osiedlu warto skorzystać z usług ochrony. Można o to prosić administratora osiedla.

Policjant radzi, aby o pomoc poprosić też sąsiada: – Niech zwróci uwagę na mieszkanie. Wyjmuje ze skrzynki lub zdejmuje z klamki drzwi ulotki.

Czy można ochronić się przed włamaniem? Mundurowi przyznają, że nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że mieszkanie jest bezpieczne. Złodziejowi można jednak utrudnić życie.

– Najlepszym sposobem jest sąsiad, który interesuje się tym, co dzieje się za ścianą – dodaje Dariusz Nowak. To on w sytuacji, gdy zauważy coś podejrzanego, może zaalarmować policję. Policjant ubolewa jednak, że na nowych osiedlach ludzie wcale się nie znają.

– Nie ma między nimi żadnych relacji, w dodatku pracują całymi dniami poza domem, a to ułatwia pracę złodziejom – mówi policjant. Dodaje, że osoby, które przeprowadziły się do nowych domów pod miastem, nie integrują się z miejscową społecznością, a rdzenni mieszkańcy zachowują wobec nich dystans. – I zdarza się, że nawet jeśli coś podejrzanego widzą, nie dzwonią do nas – mówi Dariusz Nowak.

Szpiegowski breloczek

Złodzieje wymyślają nowe metody działania. Od niedawna policjanci ostrzegają przed osobami, które ofiarowują na ulicach breloczki do kluczy.

Na parkingach przy centrach handlowych i na stacjach paliw rumuńska szajka złodziei wręczała breloczki pod pozorem akcji promocyjnych.  – Gdy dokładnie przyjrzeliśmy się sprawie okazało się, że taki podarunek może być swego rodzaju „koniem trojańskim". Urządzenie ma wbudowany elektroniczny czip, za pomocą którego przestępcy są w stanie ustalić nasze położenie. Gdy wiedzą, że opuściliśmy mieszkanie, dokonują włamania – tłumaczy oficer lubuskiej policji.

Zdaniem mundurowych przestępcy po wręczeniu breloczka śledzą obdarowywanego, aby ustalić, gdzie mieszka. – Ostrzeżenie o takiej grupie otrzymaliśmy od niemieckiej policji, wcześniej do podobnych przestępstw dochodziło w Holandii – dodają policjanci.

Ekspert od sprzętu szpiegowskiego tłumaczy: – Jest mało prawdopodobne, aby w tych brelokach były instalowane moduły GPS, bo takie urządzenia są zbyt drogie. Najtańsze kosztują około 200 złotych. Bardziej prawdopodobne jest, że złodzieje mogą używać urządzeń radiowych, które kosztują około 100 złotych.

Dlatego potencjalne ofiary są prawdopodobnie wcześniej typowane. Mogą to być np. osoby, które jeżdżą drogimi samochodami. Sygnał z takiego nadajnika można odbierać za pomocą odpowiednio przestrojonego odbiornika radiowego. – Breloczek może też działać jako lokalizator, a także urządzenie podsłuchowe. Sygnał można odbierać z odległości nawet 400 metrów – precyzuje specjalista od elektroniki.

Mundurowi dodają, że nasilają się też kradzieże metodą na policjanta. Złodzieje w taki sposób okradli w poprzednim roku mieszkanie w Konstancinie pod Warszawą. Mieli na sobie kamizelki z napisem policja, właścicielowi pokazali sfałszowane postanowienie prokuratury o zabezpieczeniu rzeczy na poczet prowadzonego śledztwa. Wartość szkody sięgnęła 50 tys. zł.

– Wmówili właścicielowi mieszkania, że jego syn jest zamieszany w sprawę narkotykową – informuje jeden ze śledczych. Złodzieje już wpadli w ręce policji, bo zaniepokojony mężczyzna poszedł do prokuratury. Tam dowiedział się, że nazwisko śledczego, które widnieje na dokumencie, jest fikcyjne.

Złodzieje okradają mieszkania, ale nie zawsze się włamują. – Czasami korzystają z tego, że drzwi do domu nie są zamknięte na klucz. Wchodzą do przedpokoju i zabierają kurtki, płaszcz, torebki, telefony – wylicza Dariusz Nowak. I choć właściciele są w domu, często nawet nie są w stanie zauważyć, że ktoś bez ich wiedzy wszedł do środka. – Tacy rabusie wchodzą do bloku, wjeżdżają windą na ostatnie piętro i po kolei sprawdzają, które drzwi są otwarte. Potem szybko wchodzą do mieszkania i kradną, co mają w zasięgu ręki – dodaje stołeczny policjant.

Ofiarą takiego złodzieja padła pani Anna, mieszkanka bloku przy ulicy Kasprowicza na warszawskich Bielanach. Usłyszała, że ktoś wszedł do jej mieszkania. – To był młody mężczyzna. Zapytałam, co tu robi. On bezczelnie odpowiedział: myślałem, że tu jest dyskoteka. Ukradł dwa telefony i portfel. Zauważyłam to jednak już po jego wyjściu – wspomina kobieta. Dodaje, że teraz zawsze dwa razy sprawdza, czy drzwi ma zamknięte.

Odcisk ucha

Co robić, gdy stwierdzimy, że doszło do włamania do mieszkania i kradzieży? – Powinniśmy jak najszybciej wezwać policję. Im mniej osób wchodzi do takiego mieszkania, tym większe szanse, że odnajdziemy ślady złodziei – tłumaczy Dariusz Nowak.

Opowiada historię, jaka przed dwoma laty wydarzyła się w Krakowie. Zanim złodzieje włamali się do jednego z mieszkań, jeden z nich przytknął ucho do drzwi, aby sprawdzić, czy nikogo nie ma w środku. – Nasi technicy odnaleźli ten ślad na drzwiach, a że małżowina uszna jest niczym odcisk palca, dzięki temu namierzono włamywacza – mówi Dariusz Nowak.

Najczęściej jednak złodzieje wpadają przez niefrasobliwość. Na miejscu przestępstwa zostawiają odciski palców. Wystarczy, że policja porówna je z bazą linii papilarnych zgromadzoną w systemie AFIS (Automatyczny System Identyfikacji Daktyloskopijnej), od razu ma dane przestępcy.

Często trafiają także do nich przez paserów, którzy skupują „fanty" pochodzące z kradzieży, a potem próbują je sprzedać np. na aukcji internetowej. Policja od dawna monitoruje Internet i w ten sposób wyłapuje skradzione przedmioty.

– To był koszmar. Po dwutygodniowych wczasach wróciliśmy do zrujnowanego mieszkania. Złodzieje weszli do niego, opuszczając się na linie z dachu, bo mieszkamy na ostatnim piętrze dziesięciopiętrowego bloku. Wyważyli drzwi balkonowe – wspomina koniec ubiegłorocznych wakacji Marcin Wojciechowski, mieszkaniec warszawskiego Targówka.

Złodzieje musieli grasować w mieszkaniu kilka godzin, ale nikt nic nie słyszał. Zabrali oszczędności, wynieśli telewizor i komputer. Wojciechowscy straty oszacowali na kilka tysięcy złotych. – Mieszkanie opuścili przez drzwi wejściowe – wspomina okradziony.

Pozostało 97% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów