Krystyna Szumilas: Rodzice zadowoleni z nowych zasad rekrutacji do przedszkoli

O referendum, zajęciach dodatkowych w przedszkolach, nowych, kontrowersyjnych zasadach rekrutacji i nauczycielach – mówi minister edukacji narodowej w rozmowie z Jolantą Ojczyk

Publikacja: 08.11.2013 08:10

Krystyna Szumilas

Krystyna Szumilas

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Czy boi się pani akcji „Ratujmy maluchy"?

Krystyna Szumilas:

Żyjemy w demokratycznym państwie, w którym ludzie mają prawa i korzystają z nich. Organizują się, określają swoje postulaty, oczekiwania. Są zwolennicy, są przeciwnicy pewnych zmian – to jest cecha demokratycznego państwa.

Będzie referendum? Dziś odbędzie się głosowanie w tej sprawie.

Przekonywałam posłów, aby dać szansę dzieciom i wspierać ich rozwój. Z pewnością ułatwia go wczesne rozpoczęcie edukacji. Dzieci, które zaczynają się wcześniej uczyć, lepiej radzą sobie w dorosłym życiu.

Tak, ale pod warunkiem że zajęcia odbywają się w przyjaznych warunkach.

Tak zmieniamy edukację, aby te szanse rosły. Tymczasem pytania referendalne dotyczą nie tylko obniżenia wieku szkolnego, o czym zapewne pani wie.

A jeśli referndum się odbędzie, a obywatele na pytanie, czy znieść obowiązek szkolny dla sześciolatków, odpowiedzą „tak"?

Mam nadzieję, że odpowiedzą „nie", bo – jak powiedziałam – wczesna edukacja to szansa dla dzieci.

Jestem mamą trzy- i czterolatki i przyznam, że wolałabym, aby dziewczyny w wieku sześciu lat poszły do zerówki. Może być w szkole, ale aby była to zerówka, bo mam większe zaufanie do przedszkola – jego metod, zasad, przedszkolanek.

Dzisiaj pani córeczki są małe i dla nich przedszkole jest najwłaściwszym miejscem. Za dwa lata będą starsze i zobaczy pani, jak bardzo się zmienią i wydorośleją. Dzisiaj dla nich najukochańszymi nauczycielkami są panie z przedszkola. Kiedy znajdą się już w szkole, będą uwielbiały swoją panią ze szkoły, bo dla dzieci w pierwszej klasie to ona jest autorytetem. Ludzie ufają tym, których znają. Mogę też przedstawić wyniki badania TUNSS – ponad 87 proc. rodziców dzieci rozpoczynających naukę w wieku sześciu lat jest zadowolonych ze swojej decyzji, 81 proc. z poziomu edukacji, 94 proc. – z nauczycieli,  81 proc. z opieki nad dzieckiem, a opieki świetlicowej – ponad 93 proc. Dodajmy, że pod koniec pierwszej klasy sześciolatki mają takie same umiejętności jak siedmiolatki.

Nie przekonują mnie badania, gdy widzę szkołę niedostosowaną do potrzeb, zwłaszcza emocjonalnych, sześciolatków. A wiedza to nie wszystko. Ważne jest poczucie własnej wartości.

Rodzice sześciolatków, które są w szkole, mówią, że ich dzieci dobrze się w niej czują. Mówią też, że szkoły są przygotowane do nauczania ich dzieci. Nie lekceważę pani obaw, wsłuchuję się w głosy rodziców i wprowadzam przepisy, które zapewnią większe bezpieczeństwo małych dzieci w szkole. Przede wszystkim 1 września przyszłego roku do pierwszej klasy pójdzie pół rocznika sześciolatków, a dokładnie – urodzone do końca czerwca 2008 r.  Dzięki temu różnica wieku w jednej klasie nie będzie tak duża. Druga zmiana wprowadzona na prośbę rodziców dotyczy tworzenia klas. W dużych szkołach dyrektor będzie zobowiązany w jednym oddziale umieszczać dzieci zbliżone wiekiem. I trzecia rzecz, bardzo ważna – ograniczyliśmy liczbę uczniów w klasach. Od 1 września 2014 roku pierwsza klasa będzie liczyć maksymalnie 25 uczniów. W tych nowych okolicznościach myślę, że warto dać szansę dzieciom na szybszy rozwój.

Mam nadzieję, że początek przyszłego roku szkolnego będzie dla pani lepszy niż tegoroczny. Choć rodzice płacą mniej za przedszkola, to rzucają w panią gromy za ograniczenia w prowadzeniu zajęć dodatkowych.

Większość rodziców jest zadowolona ze zmian w edukacji przedszkolnej. Po pierwsze, płacą mniej za przedszkole, a po drugie, w ramach tej opłaty ich dzieci mają dodatkowe zajęcia. Przekazaliśmy pieniądze na ich prowadzenie. To, jak są one zorganizowane, zależy jednak od samorządów i dyrektorów placówek.

Ale dlaczego wylali państwo dziecko z kąpielą i nie uprzedzili, że prowadzący muszą mieć przygotowanie pedagogiczne. Instruktorzy szachów, judo itp. mieliby czas na przygotowanie się. A tak dyrektorzy na gwałt szukają chętnych, którzy zgodzą się pracować za stawki z Karty nauczyciela.

Jeżeli chodzi o kwalifikacje, przepisy w tym zakresie się nie zmieniły.

Czy w takim razie do tej pory dyrektorzy poza prawem pozwalali prowadzić zajęcia osobom bez przygotowania pedagogicznego?

Zawsze był obowiązek posiadania kwalifikacji, a za ich sprawdzenie odpowiadał dyrektor przedszkola. Powtarzam – nie zmieniliśmy przepisów w tym względzie. Ponieważ przedszkole opiekuje się maluchami, przepisy o kwalifikacjach nauczycieli są w nich bardziej restrykcyjne od tych dla szkół. W szkole można zatrudnić osobę niebędącą nauczycielem, w przedszkolu nie.

Czy kuratorzy będą teraz sprawdzać, kto prowadzi zajęcia z przedszkolakami?

W ramach sprawowanego nadzoru pedagogicznego będą podejmować odpowiednie działania. Bezpieczeństwo najmłodszych jest najważniejsze. Prowadzący zajęcia muszą mieć wiedzę na temat rozwoju i metod pracy z małym dzieckiem, aby nie zrobić mu krzywdy.

Samorządy twierdzą, że tzw. dotacja przedszkolna jest za niska, aby pokryć koszt zajęć dodatkowych.

Od 1 września przekazujemy im dodatkowe pieniądze. Wysokość dotacji została tak skalkulowana, aby te środki wystarczyły i na rekompensatę ubytku dochodów z powodu określenia maksymalnej odpłatności za pobyt dziecka w przedszkolu ponad pięć godzin na poziomie 1 zł i na zajęcia dodatkowe. Dają też możliwość zorganizowania nowych miejsc dla dzieci. Wszyscy zapominają bowiem, że pieniądze dajemy im dziś, a obowiązek przyjęcia każdego czterolatka do przedszkola będzie za dwa lata, a każdego trzylatka – za cztery. Dając dotację, wyprzedzamy więc fakty. A dzięki temu samorządy mogą przygotować się do wejścia w życie przepisów o prawie do wychowania przedszkolnego, a także stworzyć dobrą ofertę dla dzieci, które już chodzą do przedszkola.

Gmin, które będą musiały budować nowe placówki, nie przekonają te argumenty.

Tak skalkulowaliśmy dotację, aby były w niej pieniądze na stworzenie nowych miejsc oraz na włączenie do systemu przedszkoli za złotówkę również placówek niepublicznych. Wiem, że w różnych gminach sytuacja wygląda różnie. Duże miasta mają więcej miejsc w przedszkolach, tam już duży odsetek dzieci w wieku od trzech do pięciu lat chodzi do przedszkoli. Inaczej jest na terenach wiejskich. I uwzględniliśmy to, dzieląc dotację. Wystarczy i na nowe miejsca, i na poszerzenie oferty, za którą rodzice nie muszą dodatkowo płacić. Ustawa o systemie oświaty jasno mówi, że opłata za zajęcia dydaktyczne, wychowawcze, opiekuńcze, w tym dodatkowe, nie może być wyższa niż 1 zł.

Wie pani, jaka jest rzeczywistość? Rodzice płacą za wyżywienie, godziny spędzone w przedszkolu, a do tego ci, którzy chcą, wpłacają darowizny i na radę rodziców.

Myślę, że w Krakowie, Warszawie i wielu innych miejscach rodzice już odczuli pozytywne efekty zmian, bo ich dzieci mają zajęcia dodatkowe, a oni płacą tylko złotówkę za każdą godzinę tych zajęć. Pod płaszczykiem darowizn przedszkola nie mogą wymuszać na rodzicach płacenia dwa razy za tę samą godzinę, raz samorządowi, a drugi raz firmie. To tak, jakby byli zmuszani do dodatkowej opłaty za lekcję języka polskiego w szkole, która przecież należy się bezpłatnie. Pamiętajmy ponadto, że na takie dodatkowo płatne zajęcia chodziły tylko dzieci rodziców, którzy za nie płacili. W wielu miejscach Polski były maluchy, które zostawały w sali, gdy ich koleżanki i koledzy szli na angielski czy rytmikę. Nie mogę tego zaakceptować i jest to też jeden z powodów zmiany przepisów. Podkreślam jednocześnie, że każda próba ominięcia obowiązujących przepisów jest łamaniem prawa.

A kto będzie to sprawdzał?

Nadzór pedagogiczny. Będzie też kontrola NIK.

Czeka panią jeszcze jedna batalia przedszkolna, o nowe zasady rekrutacji. Skąd pomysł na kryterium dochodowe?

To efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Trybunał nie nakazał preferować dzieci z rodzin o niskim dochodzie. Wspomniał tylko o tych z licznym rodzeństwem. Co więcej, oceniając projekt założeń noweli ustawy o systemie oświaty zmieniający właśnie zasady rekrutacji w zakresie odesłania do postępowania dowodowego do ustawy o świadczeniach rodzinnych, uznał za niedoskonałe i niepełne.

Wręcz przeciwnie. Odwołał się do art. 71 konstytucji, w którym wymieniona jest grupa znajdująca się w trudnej sytuacji materialnej, jako podlegająca szczególnej ochronie. Konstytucja nakazuje również chronić dzieci dotknięte niepełnosprawnością, wychowujące się w rodzinach niepełnych i wielodzietnych.

W efekcie dziecko, którego mama i tata pracują, przegra z dzieckiem bezrobotnych czy pracujących na czarno.

To nieprawda. W przedszkolach będą miejsca przede wszystkim dla dzieci rodziców pracujących. Gminy będą musiały uwzględnić to w swoich kryteriach. A dzieciom z rodzin, które są w trudnej sytuacji, np. ze względu na brak pieniędzy, niepełnosprawność czy niepełną rodzinę, trzeba pomagać. To nie one są winne. Dlatego w jednej z wersji projektu ustawy znalazło się kryterium dochodowe, to najniższe.

To kryterium to 539 zł na osobę. Nawet jeśli rodzice zarabiają 1600 zł miesięcznie (płaca minimalna), i mają nawet dwoje, a nie jedno dziecko, nie spełniają go. Ich dochód netto na jednego członka to 560 zł.

Zastosowanie najniższego kryterium dochodowego spowodowałoby sytuację, że do przedszkola, w którym jest 100 miejsc, na preferowanych warunkach dostałoby się najwyżej 15 dzieci. Dla dzieci rodziców pracujących pozostaje więc co najmniej 85 miejsc. Toczymy bój nie o to, czy pomagać dzieciom skrzywdzonym przez los, ale o to, aby każde dziecko miało prawo i miejsce w przedszkolu za złotówkę. Musimy to zapewnić wszystkim dzieciom i wprowadzenie dotacji przedszkolnej temu właśnie służy. Dając pieniądze, zobowiązaliśmy samorządy do zwiększania liczby miejsc w placówkach za złotówkę. Od września 2015 roku każdy czterolatek będzie miał prawo do edukacji przedszkolnej, a dwa lata później każdy trzylatek. Ale już dzisiaj obserwujemy gwałtowny wzrost liczby miejsc w przedszkolach, a obniżenie wieku szkolnego też sprzyja większemu dostępowi do edukacji przedszkolnej.

Liczba miejsc będzie na tyle duża, że rodzice, którzy mają wyższe dochody, nie powinni mieć problemu z miejscem w przedszkolu?

Tak. Ponadto dajemy samorządom możliwość określania własnych kryteriów.

Trzymam za słowo. Przed panią walka o zmianę Karty nauczyciela. Które są najważniejsze i nie można ich odpuścić?

Na każdą zmianę patrzę pod kątem uczniów – jakie korzyści im przyniesie. W nowelizacji jest dużo propozycji korzystnych z ich punktu widzenia, a także rodziców. Z jednej strony wprowadza bardziej elastyczne zasady wynagradzania nauczycieli, a z drugiej rejestrację czasu ich pracy związanego z pracą zespołową na rzecz uczniów i rodziców oraz na doskonalenie zawodowe. W krajach, które osiągają najlepsze wyniki, np. w Finlandii, szczególnie zwraca się uwagę na wspólne przygotowanie programów nauczania, rozmowy o postępach uczniów, kontakty z rodzicami itp.

Sądy i trybunały
Sędzia nie przychodzi do pracy w nowej izbie SN. Sprawie przyjrzy się prezes Manowska
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Edukacja i wychowanie
Uczelnia ojca Rydzyka przegrywa w sądzie. Poszło o "zaświadczenie od proboszcza"
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski: Adam Bodnar nie jest decyzyjny ws. Trybunału Konstytucyjnego
Praca, Emerytury i renty
Dodatkowe wolne dla rodziców wcześniaków. Sejm zdecydował