Zgodnie z kodeksem wyborczym komitety mają 30 dni, żeby usunąć z przestrzeni publicznej promujące ich kandydatów materiały. Praktyka pokazuje jednak, że zamknięcie się w tym terminie (mimo grożącej grzywny do 5 tys. zł) bywa wyzwaniem, zwłaszcza w miejscach, w których zawisło wiele plakatów i bannerów. Z problemem zostają często właściciele prywatnych posesji, którzy mają „przyozdobione” ogrodzenia.
Choć zawieszenie kampanijnych materiałów wymaga ich wiedzy i zgody, w praktyce niewiele mają narzędzi, by pozbyć się niechcianej agitacji, bo za samodzielne zdjęcie lub uszkodzenie plakatów – nawet po wyborach – grozi kara. Bywa, że nieodpowiednie rozmieszczenie materiałów utrudnia życie kierowcom, ogranicza widoczność i może zagrażać bezpieczeństwu ruchu drogowego.
Zdejmowanie plakatów wyborczych. Winny zdejmujący?
Zdjęcie materiału wyborczego, nawet z własnego płotu, może zostać ocenione jako jego usunięcie lub niszczenie – a o to nietrudno w podobnych sytuacjach.
– W tym przypadku komitet wyborczy mógłby wysunąć oskarżenie wobec osoby, która usunęła materiał, o niszczenie swojej własności, bo materiały wyborcze są oznakowane – wyjaśnia dr Marcin Chowaniec, adwokat z GC Adwokaci Gradowska Chowaniec.
Zaś zgodnie z kodeksem wykroczeń, kto uszkadza lub usuwa ogłoszenie wystawione publicznie przez instytucję państwową, samorządową albo organizację społeczną, podlega karze aresztu lub grzywnie. Nie możemy też samodzielnie przerabiać materiałów czy wieszać na nich np. bannerów innej treści ani podejmować żadnych czynności, które uniemożliwią zapoznanie się z treścią oryginałów.