Polska polityka ponownie wkroczyła w fazę absurdu, tak dobrze opisanego przez Tadeusza Konwickiego w „Małej apokalipsie” z 1979 r. Czasy inne, lecz skala absurdów i paradoksów jest podobna. Poważne problemy są sprowadzane do banałów, gra pozorów zastępuje konkretne działania. Biegamy jak kurczak bez głowy, choć świat wokół nas jest coraz bardziej groźny. Jak pisał Konwicki: „Nasza epoka to szlachetne wątpliwości, to błogosławiona niepewność, to boski brak decyzji”.
Czytaj więcej
Mamy obecnie proeuropejski rząd, który sprzeciwia się kluczowym elementom polityki europejskiej,...
Liberalne partie. Nacjonalistyczne hasła
Twierdzimy na przykład, że dzielna Ukraina walczy o wolność Europy i naszą, ale inwestujemy głównie w ochronę własnych, a nie ukraińskich granic. Coraz bardziej dyskryminujemy ukraińskich imigrantów, blokujemy przepływ ukraińskiego eksportu rolnego, budzimy historyczne demony wzajemnych relacji i mnożymy liczbę warunków, na jakich Ukraina może przystąpić do UE. Choć amerykański parasol obronny nie daje dziś gwarancji, kupujemy coraz więcej amerykańskiej broni, która może stać się bezużyteczna z powodu kaprysu prezydenta Trumpa.
Państwo traktuje łagodnie ekscesy ruchów skrajnie prawicowych, lecz nęka ofiary tych ekscesów: migrantów, feministki, homoseksualistów i ekologów. Rasistowska i nacjonalistyczna retoryka jest stopniowo przyjmowana nawet przez partie z pozoru liberalne, co sugeruje, że przemoc wobec mniejszości jest uzasadniona pomimo wszelkich prawnych zabezpieczeń. Zresztą, prawa międzynarodowe, takie jak prawo do azylu, są (trwale) zawieszane, a konstytucyjne zapisy dotyczące praw człowieka są ignorowane.