Hermeliński: zmiany w kodeksie wyborczym to żadna rewolucja

Chodzi o zwiększenie liczby głosujących na Prawo i Sprawiedliwość, a nie ich ogólnej liczby – mówi Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW.

Publikacja: 25.12.2022 10:00

Wojciech Hermeliński

Wojciech Hermeliński

Foto: tv.rp.pl

Projekt zmiany w kodeksie wyborczym złożony do sejmu w czwartek przez grupę posłów PiS wydaje się realizacją wcześniejszych zapowiedzi tej partii. Nie jest to więc zupełna nowość?

Na pewno nie jest to żadna rewolucja. Projektodawcy mówią, że to propozycja profrekwencyjna i na pewno tak jest. Obawiam się jednak, że motywacją nie jest szlachetna idea zachęcania ludzi do udziału w wyborach, ale raczej interes obecnej władzy. Wyraźnie widać, że chodzi o zwiększenie liczby głosujących wyborców Prawa i Sprawiedliwości, a nie ogólnej ich liczby. Nowe komisje, których – według uzasadnienia do projektu ma powstać aż 6 tys. – mają być tworzone w miejscowościach do 200 mieszkańców (uprawnionych do głosowania), w których obecnie nie ma lokalu wyborczego. Tak wynika z przepisów przejściowych, które nakładają na wójtów obowiązek przeglądu gminy pod kątem lokali wyborczych i informowanie komisarza w jakich miejscowościach ich nie ma. Komisarz zaś w zasadzie ma obowiązek stworzenia w nich odrębnego obwodu wyborczego – jeśli odmówi, PKW może go do tego przymusić. Czyli tak jak mówił prezes, wyborcy po mszy w kościele będą mogli od razu pójść głosować. Przy czym nie wiem, czy czyniono jakieś badania które by wskazywały ile takich miejscowości i skąd te 6 tys. nowych lokali.

Czytaj więcej

PiS chce zmian w kodeksie wyborczym. Mniejsze obwody, większa frekwencja

To nie jedyne zmiany profrekwencyjne…

Tak, wprowadzono też obowiązek podwożenia do lokali w gminach, w których nie ma komunikacji, albo najbliższy przystanek jest dalej niż 1,5 h od lokalu wyborczego. Czyli praktycznie we wszystkich, bo PKSów nie ma, choć PiS obiecywał ich przywrócenie. Trochę przypomina to zwyczaje rosyjskie, choć mam świadomość, że to porównanie bardzo odległe. Jako szef PKW byłem zaproszony do wizytowania kilku okręgów podmoskiewskich w wyborach prezydenckich. Tam też działał system odwożenia do lokali, w których znajdowały się bary z przekąskami po atrakcyjnych cenach. Uważam, że nie powinno się takich metod stosować, zwłaszcza jeśli widać że zmiany są podyktowane spadkiem notowań Prawa i Sprawiedliwości oraz obawami o przegraną w najbliższych wyborach.

Kontrowersje budzi też możliwość nagrywania liczenia głosów.

Możliwość taka już jest, więc to trochę wyważanie otwartych drzwi. Po zmianie będą mogli to robić także obserwatorzy społeczni, nie tylko mężowie zaufania, a to dobrze. Co do samych mężów zaufania, to też mamy krok w dobrym kierunku, że ustawodawca stara się ich przymusić by byli obecni przynajmniej przez cały czas liczenia głosów. Jeśli bowiem to zrobią, a dodatkowo będą obserwować głosowanie przynajmniej przez 5 godzin, otrzymają dietę w wysokości połowy diety członków komisji. Pamiętam, że gdy byłym przewodniczącym PKW, wielu przewodniczących komisji informowało, że mężowie zaufania przychodzili na 2-3 godziny, nudzili się i szli do domu.

Co Pana jeszcze niepokoi w tym projekcie?

Dalsze usuwanie sędziów z instytucji wyborczych. Już jakiś czas temu zmniejszono ich liczbę w PKW do dwóch, pozostałe siedem osób jest wybierane przez polityczny organ, jakim jest Sejm. Teraz sędziowie mają być usunięci z komisji okręgowych i terytorialnych. Zastępuje się ich urzędnikami, z wymogiem wyższego wykształcenia prawniczego i dawania rękojmi należytego wykonywania swoich obowiązków. Ponadto likwiduje się podział na dwie komisje, tzw. dzienną i nocną. Został on bez sensu wprowadzony w noweli z 2017 r. i opierał się na założeniu, że komisja pracująca w dzień jest zmęczona, więc niech liczeniem głosów zajmie się nowa. Powodowało to więcej problemów niż korzyści, bo komisja nocna przejmowała dokumentację od dziennej, a że zdarzały się tam błędy, to trzeba było wzywać członków tej pierwszej do ich uzupełnienia. Teraz będzie tylko jedna komisja co akurat jest moim zdaniem dobrym rozstrzygnięciem.

Projekt zmiany w kodeksie wyborczym złożony do sejmu w czwartek przez grupę posłów PiS wydaje się realizacją wcześniejszych zapowiedzi tej partii. Nie jest to więc zupełna nowość?

Na pewno nie jest to żadna rewolucja. Projektodawcy mówią, że to propozycja profrekwencyjna i na pewno tak jest. Obawiam się jednak, że motywacją nie jest szlachetna idea zachęcania ludzi do udziału w wyborach, ale raczej interes obecnej władzy. Wyraźnie widać, że chodzi o zwiększenie liczby głosujących wyborców Prawa i Sprawiedliwości, a nie ogólnej ich liczby. Nowe komisje, których – według uzasadnienia do projektu ma powstać aż 6 tys. – mają być tworzone w miejscowościach do 200 mieszkańców (uprawnionych do głosowania), w których obecnie nie ma lokalu wyborczego. Tak wynika z przepisów przejściowych, które nakładają na wójtów obowiązek przeglądu gminy pod kątem lokali wyborczych i informowanie komisarza w jakich miejscowościach ich nie ma. Komisarz zaś w zasadzie ma obowiązek stworzenia w nich odrębnego obwodu wyborczego – jeśli odmówi, PKW może go do tego przymusić. Czyli tak jak mówił prezes, wyborcy po mszy w kościele będą mogli od razu pójść głosować. Przy czym nie wiem, czy czyniono jakieś badania które by wskazywały ile takich miejscowości i skąd te 6 tys. nowych lokali.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Koniec 500+. Kiedy ostatnie wypłaty? 800+ na koncie już w grudniu?
Konsumenci
Nowy Sejm przyjął pierwszą ustawę. Dotyczy zakazu handlu w niedziele
W sądzie i w urzędzie
PESEL można już zastrzec. Jak to zrobić?
Prawo pracy
Szef może zablokować samowolną pracę po godzinach
Zdrowie
Ziobro na odchodne złożył wniosek do TK. Ma duże znaczenie dla lekarzy
Materiał Promocyjny
Nowe narzędzia to nowe możliwości