Dokładne ustalenie okresu leczenia decyduje o przedawnieniu odpowiedzialności lekarza także w postępowaniu dyscyplinarnym. Tymczasem ukaranie dyscyplinarne ułatwiłoby poszkodowanemu dochodzenie odszkodowania przed sądem cywilnym.
Przekonał się o tym boleśnie Andrzej S., przedsiębiorca, który po powrocie z zagranicy postanowił wszczepić sobie implanty. Miał mieć 12 nowych zębów, ale przez kilka lat nie opuszczał go ból.
Teraz się okazało, że sprawę dyscyplinarną stomatolog może wygrać z powodu przedawnienia zarzutów. [b]W sprawach lekarskich nie można bowiem wszcząć postępowania dyscyplinarnego, jeżeli od chwili popełnienia czynu upłynęły trzy lata[/b], a w ogóle karalność przewinienia ustaje, jeżeli upłynęło pięć lat (art. 51 ustawy o izbach lekarskich). Jest zaś problem z ustaleniem, kiedy leczenie ustało.
Andrzej S. umówił się ze stomatologiem (z Warszawy), że ten wszczepi mu 12 implantów za ok. 70 tys. zł. Wszczepił je za jednym razem – oczywiście pod narkozą. Pacjent wiedział, że implanty będą się osadzały co najmniej rok, potem – że dwa lata, ale nie spodziewał się makabry, którą przeszedł.
– Już po tygodniu wyleciał mi pierwszy implant, za jakiś czas następny – mówił rozżalony we wtorek przed warszawskim Sądem Apelacyjnym. Po kilku miesiącach, gdy rany w ustach w miarę się zagoiły, lekarz zaczął wszczepiać następne implanty, ale i stare, i nowe wypadały. Mimo kilkakrotnego uzupełniania zostały mu tylko dwa.