Z tego powodu w połowie listopada Witold Tomaszewski, główny inspektor sanitarny, opublikował swoje stanowisko w sprawie profilaktyki wszawicy. Informuje w nim, że rodzice muszą przypominać dzieciom, aby nie pożyczały sobie gumek do włosów, szczotek, spinek, mają sprawdzać im systematycznie włosy, myć co najmniej raz na tydzień, a w razie potrzeby przeprowadzić kurację leczniczą. Z kolei szkoła powinna poinformować wszystkich rodziców o tym, jak postępować, a także poprosić szkolną pielęgniarkę o kontrolę czystości głowy.
Problem ze zgodą
I tu zaczynają się schody. Szkoły żalą się, że rodzice ich nie informują, a rodzice, że szkoły nie podejmują odpowiednich kroków. Obie strony narzekają na niejasne przepisy.
Anna Lech, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Higienistek Dyplomowanych Medycyny Szkolnej, przyznaje, że skala wszawicy nie jest tak duża jak 20 lat temu, ale nadal jest to poważny problem.
– Często się zdarza, że rodzice nie wyrażają zgody na sprawdzenie czystości ich dziecka, nie chcą współpracować, a wówczas trudno poradzić sobie z problemem. Wystarczy jeden insekt, aby placówka tygodniami walczyła z ich plagą.
– Rodzic, zapisując dziecko do placówki, zgadza się na objęcie go opieką profilaktyczną – mówi Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego. Dodaje, że uczniowie powinni wchodzić do gabinetu lekarskiego pojedynczo, a pielęgniarka nie może informować wszystkich o odkryciu wszy.
Sprzeczne interpretacje
Anna Lech podkreśla, że w praktyce sprawdzenie głowy bez zgody rodziców jest niemożliwe. Rozporządzenie ministra zdrowia z 22 grudnia 2004 r. w sprawie zakresu i organizacji profilaktycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi, a także standardy w profilaktycznej opiece zdrowotnej nad uczniem wydane przez Instytut Matki i Dziecka nie wskazują jednoznacznie, że pielęgniarka może zawsze sprawdzić czystość głowy –wyjaśnia.