Dobre wiadomości przyniesie 2013 r. dla wszystkich cierpiących na stwardnienie rozsiane. Minister zdrowia wprowadził na styczniową listę refundacyjną lek Gilenya, który hamuje postęp choroby, a nawet ratuje życie.

Do tej pory lek nie był refundowany. Miesięczna kuracja nim kosztowała około 8 tys. zł. Teraz medykament trafi do programu lekowego. Oznacza to, że pacjent nie będzie go mógł wykupić na receptę z refundacją w aptece. Leki bezpłatnie będzie podawał szpital.

O dostęp do leczenia walczy od dawna Dorota Zielińska, której zmagania i postępującą chorobę z powodu niepodania przez szpital leku opisywaliśmy w październiku w „Rz". Chora pozwała Wojskowy Szpital z Polikliniką w Poznaniu, który odmówił jej kuracji lekiem Gilenya. Proces wciąż trwa, a pacjentka była na badaniach w Szwajcarii, które dowodzą, że już od stycznia 2011 r. powinna być leczona tym specyfikiem.

– Nie wiadomo tylko, czy nie jest już za późno na jego podanie, bo choroba postępuje. Nawet jeśli tak się okaże, jest to wielki sukces dla innych chorych – mówi adwokat Bartłomiej Kuchta, prowadzący sprawę pani Zielińskiej.

Adwokat wskazuje, że wrocławski szpital powinien uznać teraz powództwo pacjentki, bo ma wytrącony główny argument, którym bronił się wcześniej. Uzasadniał, że nie może podawać leku, bo nie jest refundowany i NFZ nie zwróci pieniędzy. Zdaniem mec. Kuchty szpital jednak zawsze miał obowiązek podawać lek, bo zgodnie z ustawą o prawach pacjenta choremu należy się dostęp do terapii zgodnych z najnowszą wiedzą medyczną.