Zima dopisuje i sezon narciarski w pełni. W różnego rodzaju knajpkach na stoku serwowany jest alkohol, i to wcale nie ten niskoprocentowy. Mariusz S., który właśnie wrócił z zimowego wypoczynku w polskich górach, był zaskoczony obecnością policjantów na trasach. Badali oni trzeźwość narciarzy alkomatem. Pyta, czy mają do tego prawo. Czy takiemu badaniu musi się poddać każdy narciarz czy też tylko ten, który spowoduje wypadek na stoku?
Otóż policjanci, którzy pełnią służbę na stoku, nie wożą ze sobą alkomatu. Nie oznacza to jednak, że funkcjonariusz nie zbada nas alkomatem, jeśli będzie miał podejrzenie co do naszego stanu trzeźwości. Zazwyczaj pod stokiem stoi radiowóz, w którym znajduje się alkomat. Policjant może poprosić nas o zejście i poddanie się badaniu. W razie konieczności funkcjonariusze mogą również poprosić o podjazd pod stok innego radiowozu.
0,5promila alkoholu we krwi i więcej to stan nietrzeźwości
Kwestię tę reguluje zarządzenie komendanta głównego policji w sprawie przeprowadzania przez policjantów badań na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjant może przeprowadzić badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu u osoby, w stosunku do której ma uzasadnione podejrzenie, że popełniła przestępstwo lub wykroczenie.
Funkcjonariusze opierają się ponadto na ustawie o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich. Według jej przepisu każdy, kto jeździ na nartach lub desce snowboardowej w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, podlega karze grzywny (na zasadach ogólnych, tj. od 20 zł do 5 tys. zł).