Były promocje i napychanie szuflad masą medykamentów. Dlatego prawo dopuszcza teraz jedynie informowanie o lokalizacji i godzinach pracy apteki. A to nie podoba się przedsiębiorcom. Wskazują, że zakaz reklamowania aptek jest niewłaściwie interpretowany przez inspekcję farmaceutyczną i domagają się zmiany prawa. Ministerstwo Zdrowia wycofało się jednak z deklaracji nowelizacji prawa w tym zakresie.
Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy MZ, wyjaśnia, że odstąpiono od koncepcji doprecyzowania obecnego zakazu, po przeprowadzonych uzgodnieniach z innymi resortami w toku prac nad założeniami do nowelizacji ustawy refundacyjnej.
Brak definicji
Aptekarze skarżą się, że obecne regulacje powodują, iż wojewódzkie inspekcje farmaceutyczne nakładają kary na apteki za to, że informują o możliwości dokonania płatności w punkcie kartami płatniczymi, czy za to, że na widoku leżała ulotka o tym, że na dany kosmetyk (który nie jest lekiem) jest promocja 10 proc.
– Wśród decyzji organów wojewódzkich wiele jest słusznych. Niestety niektóre rozstrzygnięcia idą zbyt daleko. Szczęśliwie część z nich jest potem uchylana przez organ wyższego rzędu, czyli głównego inspektora farmaceutycznego – mówi Łukasz Sławatyniec, adwokat w Deloitte Legal. Wskazuje, że podane przykłady nie są reklamą.
Apteka, która naruszy zakaz reklamy, może zostać ukarana kwotą do 50 tys. zł