Frans Timmermans jest jednym z kandydatów na szefa Komisji Europejskiej. Co ta kandydatura może oznaczać dla Polski?
Na pewno to nie jest kandydat preferowany przez polski rząd, co zresztą premier Morawiecki wyraźnie podkreślił. I nie jest to spowodowane tylko i wyłącznie sporem o praworządność. W sytuacji kiedy to Timmermans będzie szefem KE, choć w mojej ocenie jest to mało prawdopodobne, również polski interes narodowy będzie wystawiony na szwank. Jako Holender jest on zwolennikiem tzw. małego budżetu, co oznacza mniej pieniędzy dla Polski. Poza tym nawet w takich tematach, jak polityka rozszerzenia UE czy polityka wschodnia, które są bliskie naszym interesom geopolitycznym, Holender będzie miał zupełnie inne podejście niż Polacy.
Nie tylko polski rząd zgłasza wątpliwości wobec niego.
Cała Europa Środkowa ma zastrzeżenia do tego polityka. To jest bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę fakt, że rząd Słowacji ma liderów należących do Partii Europejskich Socjalistów, czyli ugrupowania Timmermansa. Do krajów Grupy Wyszehradzkiej możemy dodać też Włochów. I wreszcie bunt przeciwko tej kandydaturze powstał w ramach Europejskiej Partii Ludowej – co najmniej kilka rządów reprezentujących tę frakcję jest niezadowolonych z kompromisu francusko-niemieckiego z udziałem Holandii i Hiszpanii, który wysuwa kandydaturę Timmermansa.
Co właściwie zarzucają mu te kraje, łącznie z Polską?