Tak to wyglądało. Ale szybko, bo już 22 kwietnia br. pojawiło się zarządzenie prok. Dariusza Korneluka, na mocy którego pozbawił mnie – faktycznie – nadzoru nad departamentem do spraw wojskowych. Ja wykonuję nadzór nad sprawami wojskowymi za pośrednictwem określonych narzędzi, a podstawowym narzędziem w tym zakresie jest wspomniany departament. A więc w sytuacji uprzedniego pozbawienia mnie możliwości realizowania nadzoru za pośrednictwem departamentu, teraz zarzuca mi się, że tego nie wykonywałem. Absurdalne i komiczne.
Panie prokuratorze, to na jakiej podstawie podpisał pan 6 maja zgodę na osobisty nadzór nad tą sprawą, skoro nadzoru już pan nie miał…
Pani redaktor! Nie jest prawdą, że objąłem sprawę, o której tu mówimy, osobistym nadzorem. W tym przedmiocie przepisy stanowią jasno! Do sprawowania zwierzchniego nadzoru nad sprawą wyznacza się określonego prokuratora. Tak też się stało, zgodnie z przepisami i w tym przypadku. Natomiast co do mojego podpisu zlecającego nadzór, w sytuacji „związania mi rąk”, czy też ,,opiłowania”, zdecydowałem się na taki krok, kierując się dobrem postępowania, swoistego rodzaju wyższą racją. Wdrożenie nadzoru w maju nad sprawą, dotyczącą zdarzenia na granicy z marca 2024 r., było jedynym słusznym, racjonalnym i adekwatnym działaniem z mojej strony w zaistniałej sytuacji.
Wykonywał pan po 6 maja jakieś czynności w tej sprawie?
Nie. Nie byłem informowany o żadnych innych, dalszych czynnościach w tej sprawie. Nadmienię również, że kilkanaście dni po 6 maja, bez mojej zgody odwołano dyrektora departamentu oraz jego zastępcę. Powołano na ich miejsce ludzi, których nie znam. Dalej – po tej dacie – nadzór realizowany był już poza mną, przez wyznaczonego prokuratora. W sytuacji gdy taki prokurator uznał, że w sprawie, tej czy innej, należy o czymś powiadomić przełożonego, w szczególności zastępcę prokuratora generalnego, miał taki obowiązek po prostu zrealizować.