O laureatów przedmiotowych olimpiad i konkursów albo maturzystów ze świetnymi wynikami zabiegają dziś wszyscy – zarówno najlepsze publiczne uczelnie, jak i znane prywatne szkoły wyższe, gdzie za rok nauki trzeba płacić po kilkanaście tysięcy złotych. – Na całym świecie prestiż uczelni buduje się przez najlepszych absolwentów – mówi Krzysztof Pawłowski, prezydent Wyższej Szkoły Biznesu – National Louis University (WSB-NLU) w Nowym Sączu. Jego zdaniem dobrze, gdy najlepsi to 10 proc. wszystkich studentów. Rewelacyjnie, gdy ich udział sięga 15 proc.
Nic więc dziwnego, że kandydaci ze świetną maturą i sukcesami w olimpiadach, jeśli zdecydują się na naukę w prywatnej szkole, mogą liczyć na duże zniżki albo nawet całkowite zwolnienie z opłat. Gdy utrzymają wysoką średnią (zwykle od 4,51 w górę), to bezpłatnie mogą zaliczyć całe studia, zyskując jeszcze stypendium naukowe.
Przyciągnięcie i utrzymanie najlepszych to dla uczelni spora inwestycja, ale opłacalna. Wiadomo, że dobra marka szkoły po kilku latach przełoży się na konkretne efekty finansowe. Dlatego np. w Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego w mijającym roku akademickim na tysiąc studentów było 100 bezpłatnych miejsc dla osób z najlepszymi wynikami w nauce. W siedmiu Wyższych Szkołach Bankowych za darmo studiowało w tym roku 990 osób, czyli 7 proc. wszystkich studentów WSB.
W Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych (PJWSTK) bezpłatne studia na Wydziale Informatyki zapewnia zwycięstwo w konkursie informatycznym, który organizuje szkoła, ale inne sukcesy też się opłacają. Najlepsi maturzyści z osiągnięciami naukowymi mogą liczyć na 10 – 50-proc. zniżki w czesnym.
W WSB-NLU szansą na bezpłatny start na studia jest sukces w konkursowych egzaminach na poszczególne kierunki. Co roku kilku zwycięzców ma w ten sposób darmową naukę. Z kolei w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego w Warszawie bezpłatnie, dzięki specjalnemu stypendiu rektora, mogą studiować laureaci ogólnopolskich olimpiad.