Jeszcze przez półtora miesiąca będą trwały ogłoszone przez Komisję Europejską konsultacje w sprawie obowiązkowych kwot dla kobiet we władzach spółek. W Polsce mogą być jednak problemy z wypracowaniem wspólnego stanowiska organizacji biznesowych.
Zwolennikiem prawnych regulacji jest PKPP Lewiatan, która ostatnio ogłosiła propozycję kwot – na początek w zarządach spółek Skarbu Państwa. Argumentuje, że powinny one dać dobry przykład, wprowadzając już w 2013 roku obowiązkowy limit 20-proc. udziału kobiet w zarządzie. W 2015 roku (zgodnie z propozycjami KE) wzrósłby on do 30 proc., by w 2017 roku dojść do 40 proc.
Jak wynika z analizy „Rz", wprowadzenie w życie tej propozycji wymusiłoby szybkie zmiany w zarządach kilku dużych spółek, w tym choćby w PKO BP, KGHM, Lotosie, PZU czy JSW. Dziś kierują nimi wyłącznie męskie zarządy. Po odejściu Grażyny Piotrowskiej-Oliwy nie ma też kobiety w kadrze zarządzającej PKN Orlen. Za to jej przejście na stanowisko prezesa PGNiG zapewniło 20-proc. kobiecy udział w zarządzie gazowej spółki. Taki sam efekt miały zmiany kadrowe w PGE, gdzie 20 proc. kwotę gwarantuje wiceprezes Bogusława Matuszewska.
Na razie jednak PKPP Lewiatan nie prześle swej propozycji do resortu skarbu. – Ostateczny kształt naszego stanowiska wypracujemy pod koniec maja, gdy już będą wyniki ankiety naszych członków – wyjaśnia Zbigniew Maciąg z departamentu komunikacji Lewiatana.
Konfederacja na razie jest osamotniona w swym poparciu dla kwot. Oficjalny sprzeciw wobec planów KE ogłosili Pracodawcy RP, argumentując, że nie rozwiążą one problemów kobiet na rynku pracy. – O wejściu do zarządu powinny decydować umiejętności i chęć podjęcia się obowiązków, a nie prawne regulacje. Zwiększanie udziału kobiet we władzach firm za pomocą kwoty czy parytetów narusza standardy biznesowe – podkreśla Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP.