Tak orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w pierwszych dwóch wyrokach wydanych u nas w tego rodzaju sprawach.
Skargi na decyzje ministra pracy i spraw społecznych wnieśli do sądu Andrzej L. (którego perypetie opisywaliśmy w "Rz" z 18 bm.) i Jacek G. z Płocka. Obaj przekroczyli siedmiodniowy termin na zarejestrowanie się w polskim urzędzie pracy, wyznaczony w decyzji niemieckiego urzędu zatrudnienia. Dwumiesięczne opóźnienie spowodowało, że o tyle właśnie obcięto im niemiecki zasiłek przyznany na maksymalny w Polsce okres trzech miesięcy.
Minister pracy i spraw społecznych, który utrzymał w mocy decyzję marszałka województwa mazowieckiego, podkreślił, że unijne ustawodawstwo uzależnia wypłatę zasiłku transferowego od spełnienia określonych warunków (informowaliśmy o nich w "Rz" z 18 bm.). Marszałek był więc związany stanowiskiem niemieckiego urzędu zatrudnienia.
Podczas rozprawy sądowej zarówno Andrzej L., jak i Jacek G. przekonywali, że do opóźnienia doszło bez ich winy. Zawiniła słaba znajomość unijnych przepisów w polskich instytucjach pracy.
Sąd stwierdził jednak, że bezspornie został przekroczony termin na zarejestrowanie się w polskim urzędzie pracy. Z rozporządzenia Rady EWG z 1408/71 w sprawie stosowania systemu zabezpieczenia społecznego dla pracowników i ich rodzin przemieszczających się we Wspólnocie wynika, że aby zachować prawo doświadczenia -a takie świadczenie zostało przyznane przez niemieckie władze zatrudnienia - zainteresowany powinien w ciągu siedmiu dni się zarejestrować w państwie członkowskim UE, do którego przyjechał w poszukiwaniu pracy.