Na posiedzeniu sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny odbędzie się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Pomysłodawcy chcą, by kwota najniższej emerytury, renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy oraz renty rodzinnej stanowiła 50 proc. przeciętnej emerytury wypłacanej z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Kwota ta powinna być ustalana corocznie 1 marca na kolejne 12 miesięcy. Najniższa renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy tak jak dotychczas ma wynosić 75 proc. najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy.
Od 1 marca 2008 r. najniższa emerytura, renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy oraz renta rodzinna wynosi 636,29 zł, a renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy 489,44 zł. Autorzy projektu wyliczyli, że kwota najniższej emerytury stanowi ok. 43 proc. przeciętnej emerytury. Najniższe świadczenia otrzymuje w naszym kraju około 2,5 mln emerytów i rencistów.
Podniesienie najniższych świadczeń do poziomu połowy przeciętnej emerytury byłoby krzywdzące dla osób z długim stażem ubezpieczeniowym, które uzyskiwały niewielkie dochody, bo były zatrudnione m.in. w oświacie czy służbie zdrowia. Ich świadczenia są niewiele wyższe od najniższych rent i emerytur, do których mają obecnie prawo ubezpieczeni mający zaliczone co najmniej 20 lat (kobieta) i 25 lat (mężczyzna) okresu składkowego i nieskładkowego. Dlatego w projekcie znalazła się propozycja, by dla emerytów z długim stażem ubezpieczeniowym, ale z niskimi świadczeniami kwota minimalnego świadczenia była dodatkowo podwyższana.
Za każdy rok okresu składkowego ponad ustawowe minimum uprawniające do najniższych świadczeń wskaźnik 50 proc. przeciętnej emerytury miałby być podnoszony o 1 proc.