[b]Minęło dziesięć lat od reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Czy on się sprawdza? [/b]
[b]Gertruda Uścińska:[/b] Na ocenę jest za wcześnie. Jeśli chodzi o emerytury, to ciągle dominują świadczenia ze starego systemu. Ale większość osób identyfikuje się z nowym, bardziej zindywidualizowanym systemem, traktującym ubezpieczonego podmiotowo. To dobrze, bo ubezpieczony musi się czuć jego współuczestnikiem.
[b]A w odniesieniu do podlegania ubezpieczeniom?[/b]
Konstytucyjną rolę odgrywa tu ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych. Pozytywnie oceniam, że ze względów społecznych oskładkowane są także okresy bierności zawodowej, np. czas opieki nad dzieckiem lub chorą bliską osobą. Obowiązek opłacania składek za ten czas przejęło państwo, co wpisuje się w działania prorodzinne.
W Europie nie ma jednego modelu podlegania ubezpieczeniom. Zasady oskładkowania muszą uwzględniać specyfikę gospodarczą państwa i rozwój ekonomiczny społeczeństwa. W jednych państwach ustala się dolną kwotę, powyżej której powstaje obowiązek odprowadzenia składki. W innych płaci się je od wszystkich opodatkowanych przychodów. Kolejny model to oskładkowanie wszystkich przychodów, ale z ustaleniem ograniczenia rocznej podstawy wymiaru. Takie rozwiązanie wybrano w Polsce – podstawa wymiaru składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe jest ograniczona do 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. W założeniach chodziło o to, aby osoby bardziej zamożne zaangażowały się w III filar. Tak się nie stało. Trzeci filar się nie rozwija.