Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, eksperta PKPP Lewiatan, członka rady nadzorczej ZUS, trzeba zmienić obecne przepisy także z innego powodu. Zachęcają one bowiem do wcześniejszego odchodzenia na emerytury, przez co pracownicy sami obniżają świadczenie przysługujące im, gdy nie będą już w stanie pracować.
Przykładowo kobieta z wynagrodzeniem 2 tys. zł miesięcznie, która zdecyduje się na przejście na emeryturę w wieku 60 lat, otrzyma tysiąc złotych świadczenia. Ta, która wstrzyma się z tą decyzją do ukończenia 65. roku życia, dostanie z ZUS o połowę więcej. Zakładając, że obie powinny dożyć do 78. roku życia, kobieta, która przeszła na emeryturę w wieku 60 lat, łącznie otrzyma w tym czasie z ZUS kilkadziesiąt tysięcy złotych mniej.
Nie wszyscy są jednak tego zdania.
– Ta zmiana ukazuje brak konsekwencji ustawodawcy. Wprowadzenie obowiązku rezygnacji z pracy przed przejściem na emeryturę kłóci się z założeniami niedawnej reformy emerytalnej. [b]Nowy system miał być oparty na tym, że po okresie opłacania składek do ZUS i OFE ubezpieczony po osiągnięciu wieku emerytalnego uzyskuje możliwość korzystania z tych środków bez konieczności rezygnacji z dotychczasowego zatrudnienia.[/b] Zostało to wyraźnie zapisane w założeniach do reformy – zauważa Marcin Zieleniecki, ekspert Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. – Ze względu na niski wymiar świadczeń obliczanych według nowej formuły ustawodawca wręcz zachęca osoby w wieku przed- i okołoemerytalnym do aktywności zawodowej, a pracodawców do ich zatrudniania. Te zmiany wymuszą zaś zwalnianie się pracowników. Moim zdaniem każdy powinien mieć możliwość zadecydowania, kiedy chce przestać pracować.
[srodtytul]Za rok ZUS zawiesi[/srodtytul]
Z szacunków projektodawców wynika, że na emeryturę bez rezygnacji z pracy przechodziło do tej pory około 30 tys. osób rocznie. Wskazywałoby to, że w ciągu dwóch lat obowiązywania obecnych przepisów zebrało się już 60 tys. emerytów, którzy po zmianach dostaną pismo z ZUS informujące ich o nowych zasadach przechodzenia na emerytury.