Stanisław B., który w wyniku choroby zawodowej pobierał rentę od 1992 r., stracił do niej prawo na początku 2003 r. Wtedy lekarze stwierdzili, że jest zdolny do pracy mimo schorzeń kręgosłupa i choroby wibracyjnej, której nabawił się podczas pracy górnika strzałowego. Przyjęli ponadto, że wprawdzie nie może on podejmować pracy narażającej na wibrację, zimno czy wilgoć, ale mając sprawne ręce, może wykonywać wiele innych, zgodnie z nabytymi umiejętnościami. W takiej sytuacji nie spełnia przesłanek uznania go za choćby częściowo niezdolnego do pracy.
Prawidłowość tych opinii potwierdził zarówno sąd okręgowy, jak i apelacyjny. W odpowiedzi na wnioski Stanisława B., by w sprawie wypowiedział się lekarz specjalista z zakresu chirurgii naczyniowej, który mógłby najlepiej ocenić jego schorzenia związane z chorobą wibracyjną, sąd uznał, że lekarz medycyny pracy jest właściwym specjalistą do oceny schorzenia zawodowego i jego wpływu na zdolność do pracy Stanisława B.
SA stwierdził przy tym, że nie ma potrzeby prowadzić dalszego postępowania dowodowego tylko dlatego, że zainteresowany jest niezadowolony z opinii biegłych.
Sąd Najwyższy, do którego trafiła skarga kasacyjna Stanisława B., w wyroku z 12 marca 2007 r. stanął po stronie rencisty. Wziął pod uwagę niewyjaśnione przez sąd apelacyjny wątpliwości co do kwalifikacji biegłego powołanego przez sąd okręgowy, a także brak takiego specjalisty i odpowiedniego sprzętu do badań w Instytucie Medycyny Pracy, który wydał opinię w postępowaniu przed sądem apelacyjnym. Sąd Najwyższy uznał to za wystarczającą podstawę do uchylenia wyroku.
Zgodnie bowiem z art. 278 § 1 kodeksu postępowania cywilnego sąd powołuje biegłego w sytuacjach wymagających wiadomości specjalnych. W tym wypadku niezbędna była wiedza z zakresu chirurgii naczyniowej, a tej nie mieli powołani podczas postępowania lekarze.