Szymon Cydzik
Na rynku pojawia się coraz więcej ofert, które mają uśpić czujność poszukujących pracy, aby łatwiej wyciągnąć od nich dane osobowe. Zapowiadają wysokie zarobki przy małych wymaganiach. Na początku proceder przypomina zwykłą rekrutację. Kandydat wysyła CV, a przedstawiciele rzekomego pracodawcy oddzwaniają. Zamiast jednak zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną proszą o potwierdzenie tożsamości, najczęściej poprzez wysłanie skanu dowodu osobistego. Potem trzeba jeszcze wykonać przelew na drobną kwotę i... kontakt się urywa.
Kredyty i rachunki
– Dane zebrane w ten sposób mogą być sprzedane w celach marketingowych firmom, które stosują nieuczciwe praktyki rynkowe. Mogą także posłużyć do potwierdzenia tożsamości przez telefon i uzyskania dostępu do konta osoby, której tożsamość skradziono – mówi Maciej Gawroński z kancelarii Maruta.
Podszywając się, można zaciągnąć kredyt w banku, kupić coś na raty, wynająć mieszkanie, a nawet założyć fałszywą firmę. Z kolei wykonanie tzw. przelewu weryfikacyjnego może posłużyć do założenia rachunku bankowego, który może być używany do lokowania pieniędzy pochodzących z przestępstw.
– Dzięki temu przelewowi bank wie, że dana osoba rzeczywiście istnieje, i zakłada konto na jej nazwisko, ale możliwość dostępu do niego ma oszust – mówi Maciej Gawroński. I dodaje, że da się to wykorzystać np. do fikcyjnych transakcji w internecie. Oszust otrzyma pieniądze za nieistniejący towar, a klient będzie kierować pretensje do osoby, na którą założono konto.