Rząd Prawa i Sprawiedliwości obiecał redukcję administracji publicznej po „rozpasanych" latach rządów PO–PSL. Jak mu wyszło? Choć zatrudnienie w korpusie służby cywilnej spadło o 1,6 tys. osób, aż o ponad pół tysiąca urzędników więcej zatrudniono w ministerstwach i Kancelarii Premiera – wynika z najświeższych danych szefa służby cywilnej.
W 2015 r. zatrudnienie w ministerstwach i KPRM wynosiło 12 345 osób, obecnie 12 847 osób – wylicza Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej, w odpowiedzi dla wicemarszałka Sejmu Stanisława Tyszki (Kukiz'15). Z analizy „Rzeczpospolitej" i sprawozdań szefa służby cywilnej od 2009 r. do dziś wynika, że rząd PO–PSL utrzymywał mniej więcej stałą liczbę urzędników w ministerstwach, na poziomie od 12,3 do 12,5 tys. osób.
Co ciekawe – w urzędach centralnych i w placówkach zagranicznych zatrudnienie w czasach rządu PiS wzrosło nieznacznie (zaledwie po 12 i 48 osób), a we wszystkich innych grupach urzędników administracji rządowej zatrudnienie spadło – najwięcej w urzędach wojewódzkich (o 316 osób) i wojewódzkiej administracji zespolonej (o blisko tysiąc mniej obecnie). To wyliczenia zaskakujące, gdyż rząd PiS na początku 2017 r. zlikwidował Ministerstwo Skarbu i zwolnił ponad 100 pracowników (miał na tym zaoszczędzić 100 mln zł rocznie) i Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej (dziś Wody Polskie).
Tylko w Kancelarii Premiera zatrudnienie wzrosło o 73 osoby: kiedy ustępowała ze stanowiska premier Ewa Kopacz, w KPRM zatrudnionych było 530 osób, dziś w Kancelarii Premiera Mateusza Morawieckiego pracują 604 osoby.
Kancelaria Premiera wzrost zatrudnienia tłumaczy m.in. realizacją nowych zadań, które zostały jej powierzone lub przeniesione do niej ze zlikwidowanego Ministerstwa Skarbu Państwa, Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju.