Brexit: Desperacki ruch Theresy May

To jest plan, który przypomina chwytanie się tonącego brzytwy. Tak przynajmniej to widzi Ian Bond, dyrektor w londyńskim Center for European Reform.

Aktualizacja: 10.12.2018 16:28 Publikacja: 10.12.2018 16:05

Brexit: Desperacki ruch Theresy May

Foto: AFP

W poniedziałek Theresa May niespodziewanie ogłosiła, że ratyfikacja następnego dnia w Izbie Gmin porozumienia rozwodowego z Unią jednak się nie odbędzie. W zamian premier chce jechać do Brukseli aby renegocjować umowę, której zatwierdzenie nie miało właściwie żadnych szans.

Dlaczego po przeszło dwóch latach rokowań Bruksela miałaby teraz pójść na większe ustępstwa wobec Londynu niż do tej pory?

- May liczy, że Irlandia, Holandia, Francja i inne kraje, które najbardziej stracą z powodu kataklizmu spowodowanego wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii bez żadnego porozumienia będą gotowe do ustępstw wobec brytyjskiej premier – tłumaczy Bond „Rzeczpospolitej”.

Czytaj także: May przełożyła głosowanie w brytyjskim parlamencie

Ale zdaniem brytyjskiego eksperta jest jeden zasadniczy problem. Jeśli w wyniku renegocjacji z unijną centralą May przedstawi model bliższej współpracy Zjednoczonego Królestwa z Unią po Brexicie, doprowadzi to do jeszcze większej niż do tej pory rewolty eurosceptycznego skrzydła Torysów. I odwrotnie, jeśli zaproponuje luźniejszy układ między Wyspami i kontynentem, sprowokuje jeszcze potężniejszy bunt zwolenników pozostania kraju w Unii w brytyjskim parlamencie. W obu przypadkach nie daje to żadnych szans na ratyfikacje porozumienia – podkreśla Bond.

Kluczowy jest tu czynnik czasu. Do spodziewanej daty wyjścia kraju z Unii pozostało ok. 100 dni, i to wliczając Święta Bożego Narodzenia. Co prawda Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł w poniedziałek, że Wielka Brytania może w każdej chwili sama przerwać proces Brexitu, ale taki ruch nie znajdzie poparcia większości w brytyjskim parlamencie. Podobnie jak w Radzie UE nie ma jednomyślności na rzecz wydłużenia rokowań z Londynem. Na razie nie bardzo więc widać, po co May próbuje zyskać na czasie.

W poniedziałek Theresa May niespodziewanie ogłosiła, że ratyfikacja następnego dnia w Izbie Gmin porozumienia rozwodowego z Unią jednak się nie odbędzie. W zamian premier chce jechać do Brukseli aby renegocjować umowę, której zatwierdzenie nie miało właściwie żadnych szans.

Dlaczego po przeszło dwóch latach rokowań Bruksela miałaby teraz pójść na większe ustępstwa wobec Londynu niż do tej pory?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?
Polityka
Wybory do PE. Czy eurosceptycy zatrzymają integrację?