„O godne życie osób z niepełnosprawnościami" – pod takim hasłem przed Pałacem Prezydenckim pojawili się w czwartek niepełnosprawni. Ich demonstracja, która następnie przeszła pod Sejm i Kancelarię Premiera, była zapowiadana od tygodni. Jedna z liderek środowiska Iwona Hartwich wyjaśniała, że niepełnosprawni zdecydowali się na demonstrację, gdy w ramach tzw. piątki szef PiS Jarosław Kaczyński nie zaoferował im żadnego wsparcia.
To zmieniło się w niedzielę podczas konwencji PiS w Krakowie. Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że osoby niepełnosprawne powyżej 18. roku życia dostaną stały dodatek wynoszący 500 zł miesięcznie. Jednak demonstranci te pieniądze nazywają „wirtualnymi". Podobnie jak przedstawiciele opozycji, którzy wsparli protest.
Politycy PiS demonstrację zorganizowaną na kilka dni przed wyborami uważają za polityczną. – Osoby niepełnosprawne to osoby, które od 1989 roku przez wszystkie rządy były traktowane po macoszemu. Nasz rząd przeznaczył na osoby niepełnosprawne najwięcej w historii – ocenił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Problem w tym, że specjalnego traktowania osób niepełnosprawnych nie widać w zatrudnieniu w ministerstwach. Tak wynika z odpowiedzi na interpelacje posłanki PO-KO Kornelii Wróblewskiej.
Niskie wskaźniki
Posłanka wystąpiła do wszystkich ministerstw z pytaniem, ile zatrudniają osób niepełnosprawnych. Ministerstwo Sprawiedliwości jej nie odpowiedziało, a z pozostałych odpowiedzi wynika, że najwięcej niepełnosprawnych, bo 66, pracuje w Ministerstwie Finansów. Na kolejnych miejscach są resorty inwestycji i rozwoju (45 zatrudnionych) oraz rodziny (37).