Reklama

Warszawskie sądy unikają prowadzenia procesu autorów stanu wojennego

Akta Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani od ponad pół roku krążą między stołecznymi sądami. Nikt nie wie, kiedy prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej będą mogli oskarżyć ich na procesie o popełnienie zbrodni komunistycznej polegającej na „kierowaniu związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym“

Publikacja: 18.10.2007 06:06

Prokuratorzy z pionu śledczego IPN w Katowicach są wściekli, gdyż od ponad pół roku nie mogą nawet odczytać aktu oskarżenia. Warszawskie sądy odsyłają sobie sprawę, wskazując, że nie są właściwe do jej rozpoznania. W efekcie proces stoi w miejscu i nikt dzisiaj nie jest w stanie powiedzieć, kto i kiedy będzie go prowadził.

Akt oskarżenia przeciwko dziewięciu osobom odpowiedzialnym za wprowadzenie stanu wojennego został skierowany przez śląskich prokuratorów do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście już 13 kwietnia tego roku. Trzy miesiące później (11 lipca) zmieniły się przepisy, które nakazywały, żeby sprawy o większym ciężarze gatunkowym były rozpatrywane przez bardziej doświadczonych sędziów z sądów okręgowych. W ten sposób potraktowano też sprawę generałów, która w lipcu trafiła do okręgu.

Niestety, przez następne trzy miesiące warszawski Sąd Okręgowy nie zrobił nic. Wreszcie kilka dni temu podjął decyzję o zwróceniu akt do sądu rejonowego, jako że on nie jest właściwy do prowadzenia tego procesu.

Prokuratorzy, którzy liczyli, że sprawa w końcu ruszy z miejsca, nie kryją rozgoryczenia. – W piśmie przewodnim do aktu oskarżenia wskazywaliśmy, że ze względu na wagę sprawy powinna być rozpatrywana w okręgu. Jej ponowne odesłanie opóźni rozpoczęcie procesu o kolejne miesiące – mówi prokurator Piotr Piątek z katowickiego IPN.

Dla sędziego Wojciecha Małka, rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie, takie wskazania prokuratury nie mają jednak żadnego znaczenia. – Nie mieliśmy wyjścia. Ustawodawca najpierw w lipcu wydał przepisy, że tego rodzaju sprawy powinny być prowadzone w sądzie okręgowym, a we wrześniu – kolejne, w których stwierdził, że jeżeli sprawa wpłynęła przed 11 lipca do sądu rejonowego, to ten nadal powinien ją prowadzić.

Reklama
Reklama

Dlaczego jednak sąd przez trzy miesiące zwlekał z odesłaniem akt Jaruzelskiego do rejonu?

– Wiedzieliśmy, że takie przepisy zostaną wkrótce uchwalone, nie było więc sensu rozpoczynać procesu – odpowiada sędzia.

Sęk jednak w tym, że sąd okręgowy bez żadnych konsekwencji mógłby tę sprawę prowadzić i nie narażałby się na zarzut, że nie jest do tego właściwy. Potwierdza to Barbara du Chateau, sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie. Jej zdaniem jeżeli sąd okręgowy chciałby tę sprawę rozpoznawać, mógłby to zrobić. Z formalnego punktu widzenia byłoby to trudne do zakwestionowania. Taka praktyka jest jednak bardzo rzadka – przyznaje sędzia. Co dalej ze sprawą generałów? Tego nikt nie wie. Fakt, że wpłynie ponownie do sądu rejonowego, wcale nie oznacza, że będzie tam prowadzona. Mniejsze stołeczne sądy od dłuższego czasu unikają dużych, trudnych i na dodatek medialnych spraw. – W sądach rejonowych orzekają głównie asesorzy z małym doświadczeniem. Nie mamy warunków lokalowych dla dużych procesów. Dlatego często zdarzało się, że wnioskowaliśmy o przekazanie sprawy do okręgu – mówi jeden z sędziów sądu rejonowego w Warszawie. Tak było m.in. z procesem Anny Jaruckiej czy Marka Dochnala. W żargonie prokuratorów takie postępowanie nazywane jest spychologią.

„Rz” nie udało się wczoraj skontaktować z prezesem Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście, ale nie jest wykluczone, że ze względu na stopień skomplikowania sprawy będzie on wnioskował o ponowne przeniesienie jej do okręgu. To może oznaczać, że z powodów formalnych sprawa nie ruszy z miejsca przez następne pół roku. 84-letniemu generałowi Jaruzelskiemu prokurator IPN zarzucił zbrodnię komunistyczną polegającą na kierowaniu „związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym”. Na ławie oskarżonych zasiadają również m.in. Stanisław Kania, Florian Siwicki i Czesław Kiszczak.

Akta całej sprawy na stronie www.ipn.gov.pl

Prokuratorzy z pionu śledczego IPN w Katowicach są wściekli, gdyż od ponad pół roku nie mogą nawet odczytać aktu oskarżenia. Warszawskie sądy odsyłają sobie sprawę, wskazując, że nie są właściwe do jej rozpoznania. W efekcie proces stoi w miejscu i nikt dzisiaj nie jest w stanie powiedzieć, kto i kiedy będzie go prowadził.

Akt oskarżenia przeciwko dziewięciu osobom odpowiedzialnym za wprowadzenie stanu wojennego został skierowany przez śląskich prokuratorów do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście już 13 kwietnia tego roku. Trzy miesiące później (11 lipca) zmieniły się przepisy, które nakazywały, żeby sprawy o większym ciężarze gatunkowym były rozpatrywane przez bardziej doświadczonych sędziów z sądów okręgowych. W ten sposób potraktowano też sprawę generałów, która w lipcu trafiła do okręgu.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Polityka
Konwencja Nowoczesnej podjęła decyzję. Partia przechodzi do historii
Polityka
Sondaż zaufania CBOS wskazał najmniej znanego polityka. Jest nim rzecznik rządu
Polityka
W weekend startuje kampania 2027, restart Tuska, w PiS walka buldogów
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Polityka
Sondaż CBOS. Rekordowe poparcie dla partii Grzegorza Brauna
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama