Drugi dzień rozmów ministra sportu z przedstawicielami PZPN skończył się tak jak pierwszy: niczym. Drzewiecki powtarza, że chce doprowadzić do sytuacji, w której piłkarski związek będzie przestrzegał polskiego prawa. – Jestem gotowy zapłacić za to cenę, choć chcę, żeby była jak najniższa – tłumaczy. Wysokość ceny poznamy w poniedziałek, wówczas mija termin wyznaczony przez Międzynarodową Federację Piłkarską na wycofanie kuratora ze związku.
Do rozmów zaplanowanych na piątkowy wieczór w ogóle nie doszło. Szef gabinetu politycznego ministra Adam Giersz oświadczył działaczom PZPN w imieniu swojego szefa, że ministerstwo nie wróci do rozmów, póki FIFA nie przestanie stawiać go pod ścianą: albo wycofanie kuratora, albo reprezentacja Polski nie zagra w eliminacjach MŚ z Czechami i Słowacją. W środę w liście do PZPN międzynarodowa federacja poinformowała, że jeśli do godziny 12 w poniedziałek sytuacja nie zostanie wyjaśniona, Polsce grozi oddanie dwóch najbliższych meczów eliminacji walkowerem.
Ministerstwo przekazało działaczom PZPN, że to oni mają się zająć nakłonieniem FIFA do odwołania ultimatum. Związek tłumaczy, że nie ma żadnego wpływu na to, co postanowią w Zurychu, ale akurat ten argument trudno traktować poważnie.
[wyimek]Obie strony trwają w klinczu. Władze FIFA powiadomiły ministra faksem, że podtrzymują swoje żądania[/wyimek]
Późnym wieczorem pojawiła się informacja, że FIFA jest gotowa do wycofania ultimatum, ale działacze PZPN to dementowali. Jedyne potwierdzone stanowisko FIFA z piątku to list przesłany faksem do ministra kilka godzin przed zerwaniem rozmów.