W Ministerstwie Finansów trwają prace nad budżetem na przyszły rok. Projekt musi trafić do Sejmu do końca września. Wiadomo, że jego zbilansowanie będzie trudne z powodu sytuacji gospodarczej. Niemal wszystkie instytucje państwowe czekają więc cięcia. Resort finansów założył, że w urzędach nie będzie wzrostu tzw. kosztów osobowych (czyli np. jeśli zgodnie z prawem w jakimś urzędzie muszą wzrosnąć płace, trzeba będzie zmniejszyć ilość etatów), a wydatki inwestycyjne mają być zmniejszone o 10 proc.
Okazuje się jednak, że nie dotyczy to wszystkich. „Rz” dotarła do zestawienia, z którego wynika, że aż dziesięć instytucji, które mają prawo narzucać resortowi finansów wysokość swoich budżetów, w przyszłym roku żąda dla siebie ponad 87 mln zł więcej niż teraz.
Rekordzistą jest Kancelaria Sejmu. Jej tegoroczny budżet to 373 mln zł. W 2010 r. chce mieć ok. 405 mln zł, czyli prawie 32 mln zł więcej. Druga jest Najwyższa Izba Kontroli. Ona domaga się budżetu wyższego o 14,7 mln zł. Chce, by z 234,4 mln zł w tym roku wzrósł on do 249,1 mln zł w roku 2010. Sporo wyższego budżetu chce też IPN. Tam wzrost sięga 9,5 mln zł, w Kancelarii Senatu zaś – 9,2 mln zł.
Najwyższy wzrost procentowy zaplanowała natomiast Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Podczas, gdy w Sejmie wzrost ten wynosi 8,5 proc., w KRRiT sięga aż 35 proc. Chce ona, by z 14,6 mln zł jej budżet wzrósł do 19,7 mln zł. Sporego, bo aż 15 proc. wzrostu domaga się rzecznik praw dziecka.
Skąd tak duży wzrost, skoro resort finansów prosi o cięcia?