Szef Platformy nadał swemu piątkowemu przemówieniu formę pozytywnego przekazu, ale jego teść była w istocie mobilizowaniem partii przez strach. Strach przed utratą władzy na rzecz PiS.
Donald Tusk od dłuższego czasu rzadko rozmawia z partią. Jego słuchaczami w piątek było kilkusetosobowe grono członków Rady Krajowej, formalnie najwyższej władzy PO pomiędzy jej zjazdami. W rzeczywistości Rada nie ma żadnej władzy, ale jest dobrym forum do ogłaszania nowych kierunków i mobilizowania szeregowych działaczy. W jej skład wchodzą wszyscy parlamentarzyści i ponad setka delegatów niebędących posłami ani senatorami.
O tym, że Tusk rzadko rozmawia z partią i zdarza mu się rozmijać z jej nastrojami, świadczy początek jego przemówienia. Przyniósł ze sobą list od - jak ją nazwał - "wyborczyni PO" List zawierał pretensje o to, że premier kazał Stefanowi Niesiołowskiemu przepraszać Ewę Stankiewicz. Tusk czytał zaznaczone żółtym markerem obelżywe określenia pod adresem Stankiewicz. Powołał się na ten list jako "głos ludu", w którym "wyborczyni" groziła wycofaniem poparcia w przypadku potępiania sytuacji takich jak napaść Niesiołowskiego na dziennikarkę.
Tusk wygłosił komplementy pod adresem Niesiołowskiego ("jest naszym bohaterem"), co zostało nagrodzone szczególnie głośnymi brawami. Fakt przywołania listu od nieznanej osoby i tłumaczenia się z żądania przeprosin świadczy o tym, że Tusk nie czuł wcześniej nastroju partii, która uznała, że trzeba bronić swojego, nawet gdy ten zachowuje się chamsko.
Komplementy dla Niesiołowskiego były wstępem zasadniczego przekazu. Ten sprowadza się do trzech punktów, o których Tusk mówił - tak aby słuchacze zapamiętali - kilkakrotnie. Trzy argumenty mają przekonać Polaków do tego, aby akceptowali władzę PO. Pierwszy to obrona Polski przed kryzysem. Drugi to fakt, że Polska jest "wielkim placem budowy". Trzeci to "obrona demokracji przed radykalną opozycją". Wymienienie nazwiska Jarosława Kaczyńskiego, także incydentu między Niesiołowskim i Stankiewicz (skądinąd w przemówieniu nie padły inne nazwiska) oraz ogólny ton wystąpienia wskazują, że Tusk mówił wyłącznie o PiS. Tą radykalną opozycją, sądząc po akcentach rozłożonych przez przewodniczącego PO, nie jest Ruch Palikota (o którym niektóre osoby w PO mówią jako o potencjalnym koalicjancie).