Pomysł Prawa i Sprawiedliwości, by 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, zorganizować w stolicy Marsz Wolności, Solidarności i Niepodległości, podzielił polityków i dawnych opozycjonistów. Platforma Obywatelska mówi nawet o próbie zawłaszczenia 13 grudnia, a prezydent planuje swoje własne obchody.
PiS podobny marsz organizowało już w ubiegłym roku. Wówczas nie wywoływał on jednak aż takich emocji. Tym razem partia Jarosława Kaczyńskiego ma zamiar marszem nie tylko przypominać o wszystkich ofiarach stanu wojennego, ale również wyrażać sprzeciw wobec „ograniczaniu wolności w Polsce". – Wolność w Polsce jest dzisiaj zagrożona, z solidarnością jest bardzo źle, a niepodległość jest kwestionowana – mówił Jarosław Kaczyński, zachęcając wszystkich do uczestnictwa w marszu. Ma on przejść z placu Trzech Krzyży aż pod pomnik Józefa Piłsudskiego obok Belwederu.
Czy 13 grudnia to dobra data do organizowania marszu? – Z punktu widzenia PiS, a także tych, którzy uważają, że w naszym kraju nie dzieje się dobrze, na pewno – mówi „Rz" dr Robert Sobiech, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Ważne historyczne rocznice bardziej przyciągają uwagę ludzi oraz mediów.
Ta data z pewnością ułatwia PiS mobilizację swoich zwolenników
– Ta data z pewnością ułatwia PiS mobilizację swoich zwolenników. Do tego nasuwa proste skojarzenie, że w państwie Tuska dzieje się równie źle jak za czasów generała Jaruzelskiego – dodaje dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Jednak tak ostre stawianie sprawy mści się na partii Kaczyńskiego i sprawia, że sama staje się ona łatwym celem ataków.