Reklama

Dr Piotr Lewandowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa: Tomahawki dla Ukrainy? USA blefują

To postawienie czerwonej linii, ale już po stronie państw Zachodu, państw NATO. Wyraźnych linii. Do tej pory te linie były niewyraźnie wskazywane - tak decyzję administracji USA, dotyczącą przekazywania Ukrainie danych wywiadowczych ułatwiających przeprowadzanie ataków na infrastrukturę energetyczną w głębi Rosji, komentuje dr Piotr Lewandowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa międzynarodowego, Sieć Badawcza Łukasiewicz - ITECH.

Publikacja: 04.10.2025 06:00

Zdjęcie satelitarne jednej z rafinerii, która została zaatakowana przez Ukraińców

Zdjęcie satelitarne jednej z rafinerii, która została zaatakowana przez Ukraińców

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": „Wall Street Journal” i Reuters podają, że USA zgodziły się przekazywać Ukrainie informacje wywiadowcze, czyli zapewne głównie materiały z rozpoznania satelitarnego, które pozwolą precyzyjniej razić obiekty infrastruktury energetycznej w głębi Rosji. Na dodatek poprosiły o to samo sojuszników. To wydaje się poważna zmiana jeśli weźmie się pod uwagę dotychczasową postawę administracji Donalda Trumpa ws. wojny na Ukrainie?

Dr Piotr Lewandowski: Tak, to zasadniczy krok. Z jednej strony jest to sygnał strategiczny wobec samej Rosji ale też i sojuszników. Sygnał przejścia z defensywnego zarządzania konfliktem do działań ofensywnych. I to jest chyba najbardziej jakościowa zmiana w podejściu Stanów Zjednoczonych do tego konfliktu. To też pokazuje wymiar energetyczno-ekonomiczno-technologiczny konfliktu, odniesienie go do zasobów, surowców. Widzimy, że ten konflikt ma wymiar ściśle związany z gospodarką, chodzi o niszczenie tych zasobów rosyjskich, które odpowiadają za finansowanie całej machiny wojennej, czyli przemysłu naftowego. W ostatnim tygodniu pojawiły się chyba doniesienia, że Rosja będzie pierwszy raz importować benzynę…

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Marchewkę Putin już zjadł. Donald Trump sięga po kij

Jest też coraz więcej doniesień o deficytach paliwa na rosyjskim rynku wewnętrznym. W czwartek gubernator obwodu kurskiego przyznał, że na stacjach brakuje paliwa, choć tłumaczył to „sztucznym popytem”. Ale skoro taka informacja pojawiła się w przestrzeni publicznej, to chyba oznacza, że władze nie mogą już zupełnie tej sprawy ignorować.

To jest też uderzenie w oligarchów, w doradców i bliskich współpracowników Władimira Putina, w elity rosyjskie. To one będą na takich atakach najwięcej tracić. Mniej chodzi o samo społeczeństwo, które raczej – w przypadku poczucia, że Rosja jest atakowana – będzie skupiać się wokół władzy. Ale w przypadku elit jest inaczej. Utrata wpływów finansowych przez głównych oligarchów, wspierających Putina, to jest cel, który Stany Zjednoczone chciałyby uzyskać.

Chcą przekonać otoczenie Putina, że wojny nie opłaca się dalej prowadzić.

Nie tylko. Przede wszystkim chodzi o to, aby utrudnić w ogóle możliwość finansowania tej wojny, przekonując przy okazji elity, że to już nie ma sensu. Ale również ważna jest kwestia degradacji tej rosyjskiej machiny wojennej, bo ona jest napędzana pieniędzmi, więc zerwanie tej nitki finansowania zmniejsza jej siłę destrukcji. Mamy też przeniesienie rosyjskiej optyki bardziej na ochronę własnych zasobów, niż na atak. Pamiętajmy przy tym, że te dane – nie ma się co oszukiwać – były już wcześniej przekazywane, ale w sposób niejawny.

Utrata wpływów finansowych przez głównych oligarchów, wspierających Putina, to jest cel, który Stany Zjednoczone chciałyby uzyskać

Dr Piotr Lewandowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa międzynarodowego, Sieć Badawcza Łukasiewicz - ITECH

Reklama
Reklama

Ale teraz mamy do czynienia z działaniem manifestacyjnym. Dotychczas wydawało się, że otwarta deklaracja, że Zachód w jakiś sposób pomaga atakować Ukrainie infrastrukturę niemilitarną w głębi Rosji, jest czerwoną linią, której przekroczenie Moskwa odbierze jako wejście w bezpośredni konflikt z nią. Dlaczego USA decydują się na to właśnie teraz?

Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze Stany Zjednoczone mówią sojusznikom: sprawdzam, na ile jesteście gotowi wejść w takie działania. Drugi aspekt to pokłosie ostatnich wydarzeń, związanych z naruszeniami przestrzeni powietrznej państw NATO. Ale co najważniejsze – to kwestia uzyskania nacisku w negocjacjach na Rosję. Wywarcie wpływu na Rosję. I postawienie czerwonej linii, ale już po stronie państw Zachodu, państw NATO. Wyraźnych linii. Do tej pory te linie były niewyraźnie wskazywane. Ale kwestia naruszania bezpieczeństwa państw NATO w postaci działań hybrydowych wymierzonych w nie doprowadziło do tego, że USA postanowiły pokazać: my tu stawiamy czerwoną linię i przechodzimy do bardziej zdecydowanych działań.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Sabotaże i ataki. Skąd to wzmożenie działań rosyjskich służb i co planuje Putin?

Rosjanie w ostatnim czasie rzeczywiście wydają się eskalować – być może realizując strategię deeskalacji przez eskalację, czyli przesunąć ciężar konfliktu w stronę Zachodu, aby zmusić nas do kroku wstecz. Czy reakcja USA oznacza, że Rosja trochę przelicytowała?

Wydaje mi się, że nie. Bo mamy pozytywne, ale i negatywne aspekty posunięcia USA. Pozytywne są takie, że zwiększą się możliwości uderzeń przeprowadzanych przez Ukraińców w rafinerie i inne obiekty infrastruktury energetycznej. Być może wywrze to jakiś wpływ na Rosję w kontekście negocjacyjnym. Ale negatywnym aspektem będzie, w mojej ocenie, to, że w odpowiedzi zwiększy się intensywność rosyjskich działań hybrydowych, czyli na przykład aktów sabotażu, ataków cybernetycznych, tzw. działań pod obcą flagą, czyli udających działania Ukraińców – tak jak wtedy, gdy po naruszeniu przestrzeni powietrznej Polski sugerowano, że naruszyły ją ukraińskie, a nie rosyjskie drony. Poza tym w społeczeństwie rosyjskim możemy mieć do czynienia z efektem flagi – Rosjanom nikt nie wyjaśni, że USA podejmują działania odwetowe, przedstawi się to jako atak na Rosję. A trzeba pamiętać, że Putinowi zależy na poparciu społecznym dla konfliktu. Ono i tak jest wysokie, ale jeśli zaczną się coraz bardziej widoczne, coraz bardziej precyzyjne ataki na Rosję, to społeczeństwo skupi się jeszcze silniej wokół swoich elit, jakie by one nie były. Zaatakowane społeczeństwo nie opowiada się po stronie agresora.

Mamy do czynienia z precedensem, bo chodzi o kwestę wykorzystania danych wywiadowczych w konflikcie. Pytanie jak podejść do tego w kontekście prawnomiędzynarodowym. Czy to już zaangażowanie się USA w konflikt? Jeśli tak, to w jakiej skali?

Dr Piotr Lewandowski, ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa międzynarodowego, Sieć Badawcza Łukasiewicz - ITECH

Czyli pana zdaniem ze strony Rosji możemy spodziewać się teraz jeszcze więcej działań hybrydowych?

Wydaje mi się, że tak. Może pojawić się wspomniana taktyka deeskalacji przez eskalację. Obie strony będą się testować, jak daleko mogą się posunąć. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z precedensem, bo chodzi o kwestę wykorzystania danych wywiadowczych w konflikcie. Pytanie jak podejść do tego w kontekście prawnomiędzynarodowym. Czy to już zaangażowanie się USA w konflikt? Jeśli tak, to w jakiej skali? Z dużym prawdopodobieństwem można się spodziewać, że będzie to w jakiś sposób oddziaływało na aktywizację rosyjskich działań hybrydowych, być może już wcześniej przygotowanych, jeszcze przed agresją w 2022 roku. Obecnie te plany mogą być aktywowane. Mogą to być działania wymierzone w infrastrukturę krytyczną państw europejskich. Prawdopodobnie będzie to dotyczyć państw Europy Środkowo-Wschodniej – Polski, państw bałtyckich, być może Rumunii.

Informacjom o przekazywaniu Ukrainie danych wywiadowczych towarzyszą spekulacje dotyczące ewentualnego przekazania Ukrainie Tomahawków. Czy pana zdaniem USA zdecydują się na taki krok? To precyzyjne pociski pozwalające razić cele na odległość nawet 2,5 tys. km. Tymczasem dotychczas Niemcy nie zdecydowały się przekazać Ukrainie pocisków Taurus, które mają znacznie mniejszy zasięg, w obawie przed eskalacją.

Wydaje mi się, że to jest blef. Być może to jest kolejna czerwona linia. Prawdopodobnie będziemy teraz obserwować działania odwetowe ze strony Rosji. Nie wiadomo jeszcze, jakie one będą, w jakim wymiarze, w jakiej skali. Natomiast jeśli do nich dojdzie, wtedy prawdopodobnie powrócą rozmowy na temat przekazania pocisków Tomahawk czy Barakuda, które miałyby razić cele w głębi Rosji. Być może to kolejny lewar w negocjacjach. Na chwilę obecną wydaje mi się, że sprawa Tomahawków to raczej straszak. Chyba, że to rażenie przez Ukraińców rosyjskich celów okaże się wysoce nieskuteczne, co jest jednak mało prawdopodobne, bo one już teraz rażone są skutecznie. Wiemy też, że te dane wywiadowcze, nieoficjalnie już wcześniej były przekazywane Ukraińcom. Teraz mamy do czynienia z ich oficjalnym przekazaniem.

Reklama
Reklama
Potencjalny zasięg pocisków Tomahawk

Potencjalny zasięg pocisków Tomahawk

Foto: PAP

A jak odczytał pan wpis Donalda Trumpa, który po rozmowie z Wołodymyrem Zełenskim na marginesie sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ napisał w serwisie Truth Social, że Ukraina może wygrać wojnę i odzyskać utracone na rzecz Rosji ziemię? To była jednak bardzo gwałtowna wolta.

To też jest kwestia lewarowania moim zdaniem. Po latach konfliktu, mając wiedzę jakie problemy ma armia ukraińska, przede wszystkim z brakiem żołnierzy na froncie, taki scenariusz wydaje się mało możliwy. Wydaje się, że jest to pewien nacisk dezinformacyjny, czy też propagandowy. Rodzaj środka nacisku narracyjnego – granie Rosjanom na nerwach. Myślę, że to jest blef i Rosjanie też o tym wiedzą.

Czytaj więcej

Kaja Kallas: Donald Trump obiecał zakończyć wojnę, nie może tego zrzucać na Europę

Czyli ostatecznym celem USA nadal pozostaje doprowadzenie do negocjacji i zawieszenia broni?

Tak, zawieszenie broni, to wydaje mi się w tej sytuacji maksimum, jakie można osiągnąć. Porozumienia pokojowego raczej nie będzie.

Wtedy Ukraina musiałaby zaakceptować straty terytorialne na rzecz Rosji. Na inny pokój Rosja chyba nie chce się zgodzić.

Dokładnie. Do tego dochodzi jeszcze kwestia tego, że żądania terytorialne Rosji są większe niż jej zdobycze.

"Rzeczpospolita": „Wall Street Journal” i Reuters podają, że USA zgodziły się przekazywać Ukrainie informacje wywiadowcze, czyli zapewne głównie materiały z rozpoznania satelitarnego, które pozwolą precyzyjniej razić obiekty infrastruktury energetycznej w głębi Rosji. Na dodatek poprosiły o to samo sojuszników. To wydaje się poważna zmiana jeśli weźmie się pod uwagę dotychczasową postawę administracji Donalda Trumpa ws. wojny na Ukrainie?

Dr Piotr Lewandowski: Tak, to zasadniczy krok. Z jednej strony jest to sygnał strategiczny wobec samej Rosji ale też i sojuszników. Sygnał przejścia z defensywnego zarządzania konfliktem do działań ofensywnych. I to jest chyba najbardziej jakościowa zmiana w podejściu Stanów Zjednoczonych do tego konfliktu. To też pokazuje wymiar energetyczno-ekonomiczno-technologiczny konfliktu, odniesienie go do zasobów, surowców. Widzimy, że ten konflikt ma wymiar ściśle związany z gospodarką, chodzi o niszczenie tych zasobów rosyjskich, które odpowiadają za finansowanie całej machiny wojennej, czyli przemysłu naftowego. W ostatnim tygodniu pojawiły się chyba doniesienia, że Rosja będzie pierwszy raz importować benzynę…

Pozostało jeszcze 89% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Polscy uczestnicy Flotylli Sumud staną przed sądem w Izraelu
administracja
Mariusz Haładyj rozprawia się z królestwem Mariana Banasia w NIK
Polityka
Minister z PSL krytykuje Szymona Hołownię: Popełnia błąd, idzie na łatwiznę
Polityka
Kto przetrwa do 2027? Kryzys w Trzeciej Drodze i problemy koalicji 15 października
Reklama
Reklama