Podczas posiedzenia Sejmu Adrian Zandberg z Partii Razem zabrał głos w sprawie protestów wyborczych, które wpłynęły do Sądu Najwyższego po II turze wyborów prezydenckich.
- W Polsce są ponad 32 tys. komisje wyborcze. Ćwierć miliona ludzi w tych komisjach ofiarnie, często do późna w nocy, uczciwie pracowało licząc głosy. Tym ludziom należy się od wysokiej izby szacunek i podziękowanie, a nie szurskie teorie spiskowe, których nie powstydziłaby się komisja pana Macierewicza. Jeżeli w konkretnych obwodach doszło do nadużyć, to od ich wyjaśnienia mamy w naszym państwie odpowiednie procedury, a odpowiedzialnością polityków jest stać na straży tych procedur, a nie podważać je i chwiać państwem w imię doraźnych korzyści - mówił.
Czytaj więcej
- Żaden z czterech liderów koalicji, ani pan premier Donald Tusk, ani Władek Kosiniak-Kamysz, ani...
- Słyszę także, niestety też z ust posłów zasiadających w tej sali, zupełnie szaleńczy scenariuszy, żeby nie zwoływać Zgromadzenia Narodowego. Chcę powiedzieć bardzo jasno, że strony Razem nie będzie zgody na wywracanie porządku konstytucyjnego, a demokracja, koniec końców, zawsze polega na tym, żeby zgodzić się i uszanować taki wynik wyborów także wtedy, kiedy nie my je wygrywamy, bo Polska to jest coś więcej niż wasza i ich wojenka – dodał Zandberg.
Wybory prezydenckie. Zgłoszono kilkadziesiąt tysięcy protestów
O ważności wyborów na prezydenta rozstrzyga Sąd Najwyższy, który ma na to czas do 2 lipca 2025 roku. Do 16 czerwca 2025 roku obywatele mogli składać protesty wyborcze do Sądu Najwyższego.