Wtorkowe wybory prezydenckie w Korei Południowej nie przyniosły niespodzianki. Tak to przynajmniej wyglądało bezpośrednio po zakończeniu głosowania. Jak wynika ze wspólnego sondażu exit poll kilku organizacji medialnych, faworyt wyborów Lee Jae-myung z Partii Demokratycznej zdobył 51,7 proc. głosów w porównaniu 39,3 proc. Kim Moon-soo z Partii Siła Narodu (PSN).
Nieznane są na razie oficjalne wyniki głosowania, lecz zdaniem dziennika „The Korean Times” różnica pomiędzy kandydatami w sondażu jest zbyt wielka, aby miało dojść do niespodzianki.
Wszystko wskazuje na to, że prezydentem Republiki Korei zostanie 61-letni polityk obecny od dawna na scenie politycznej. Właściwie natychmiast po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów w środę obejmie władzę z rąk tymczasowego prezydenta, który sprawował władzę po impeachmencie Yoon Suk-yeola skompromitowanego próbą wprowadzenia stanu wojennego.
Krajobraz po bitwie. Wyzwania dla nowego prezydenta Korei Południowej
W koreańskim systemie prezydenckim głowa państwa mianuje premiera i na jego wniosek członków rządu. Najważniejszy jest wybór premiera oraz ministra finansów, którzy są następni w kolejce do objęcia urzędu prezydenckiego w sytuacjach nadzwyczajnych.
Kompletowanie rządu może potrwać jakiś czas, lecz nie powinno być z tym problemów, jako że partia Lee Jae-myunga dysponuje ponad połową deputowanych w 300-osobowym parlamencie, którego zadaniem jest zatwierdzenie członków rządu.