Wybory prezydenckie, które odbędą się w przyszłym roku, budzą jesienią tego roku coraz więcej emocji. Głownie za sprawą ich stawki: to przyszłość koalicji rządzącej oraz dalsze losy prawicy. Ani to, kto będzie kandydował, ani oczywiście ich wynik nie jest jeszcze przesądzony. Za to pewne jest jedno: w ostatnich miesiącach cały czas jak bumerang wraca wielokrotnie dementowany scenariusz: kandydatem Koalicji Obywatelskiej nie będzie Rafał Trzaskowski, tylko premier Donald Tusk. Sam premier wielokrotnie wykluczał już taki rozwój wypadków. Nie zmieniło to zbyt wiele, jeśli chodzi o te spekulacje. Dlaczego?
Czytaj więcej
Lewica jest dziś bardzo słaba. Dlatego Donald Tusk razem z PO skręca w lewo. Wie, że tutaj jest miejsce, które można zagospodarować. Społeczeństwo się zmieniło, już nie drży, gdy słyszy o małżeństwach homoseksualnych czy aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży - mówi Wincenty Elsner, były poseł Ruchu Palikota i SLD.
PiS podsyca niepewność
Jedną z być może najprostszych odpowiedzi na to pytanie jest to, że za każdym razem, gdy premier Tusk zaprzecza, że będzie kandydował na prezydenta, politycy PiS przypominają w porannych i wieczornych programach publicystycznych oraz w mediach społecznościowych, że premier już raz zapewniał wiele lat temu, że nie podejmie ważnej decyzji – przejścia do Unii Europejskiej, a i tak ostatecznie to zrobił.
Swoje dokłada oczywiście Marek Sawicki z PSL, który podsyca na własną rękę spekulacje o kandydowaniu Tuska
Politycy PiS w kuluarach – również na poziomie najwyższych władz partii – podkreślają, że chcą być gotowi właśnie na sytuację, w której to ostatecznie Tusk, a nie Trzaskowski kandyduje. Stąd, być może, wbrew pierwotnym planom partia Kaczyńskiego ze swoim kandydatem będzie czekać, aż Koalicja Obywatelska się określi. Ale to nie jest wystarczająca odpowiedź na pytanie. Swoje dokłada oczywiście Marek Sawicki z PSL, który podsyca na własną rękę spekulacje o kandydowaniu Tuska. Ale to nadal mało.