Reklama

Zachód godzi Kaukaz

Po latach krwawych starć i dwóch wojnach Armenia i Azerbejdżan wreszcie siadają do stołu rozmów.

Publikacja: 11.05.2023 03:00

Zachód godzi Kaukaz

Foto: AFP

Pierwsze pozytywne sygnały pojawiły się w ubiegłym tygodniu, po czterech dniach negocjacji w amerykańskim Arlington. Wtedy sekretarz stanu USA Antony Blinken poinformował, że porozumienie pokojowe pomiędzy Erywaniem a Baku jest już „w zasięgu wzroku”. Pośredniczył w rozmowach szefów azerbejdżańskiej i armeńskiej dyplomacji.

Rozmowy w USA otworzyły drogę do negocjacji na najwyższym szczeblu. Premier Armenii Nikol Paszynian i prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew już w najbliższą niedzielę mają spotkać się w Brukseli. Pośredniczyć w rozmowach będzie przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Na tym próba pogodzenia obu państw się nie kończy. 1 czerwca na szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Mołdawii oprócz szefa RE do rozmów przywódców Armenii i Azerbejdżanu mają dołączyć prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Kaukaska beczka prochu w każdej chwili może wybuchnąć

Treść porozumienia, które zakończyłoby trwający od dziesięcioleci konflikt, nie jest znana. – Przede wszystkim chodzi o wzajemne uznanie, nawiązanie stosunków dyplomatycznych, demarkację granicy, otwarcie dróg i komunikacji. Pojawi się też punkt dotyczący Górskiego Karabachu, ale nie wiemy jeszcze dokładnie, co będzie zawierał – mówi „Rzeczpospolitej” Stepan Grigorian, znany politolog związany z rządem w Erywaniu.

Jak twierdzi, porozumienie z Azerbejdżanem będzie wielką szansą na przyśpieszenie rozwoju dla całego regionu. – Na przykład otwarcia drogi na południu, w okolicy miejscowości Meghri potrzebuje nie tylko Armenia, ale i Azerbejdżan, Turcja, Iran oraz Azja Środkowa. Region zacząłby inaczej żyć, ruszyłaby komunikacja – dodaje.

Reklama
Reklama

Otwarcie drogi na południu Armenii otworzyłoby pierwsze połączenie lądowe azerbejdżańskiego autonomicznego Nachiczewanu z resztą kraju, a to z kolei oznaczałoby dla Baku utworzenie połączenia lądowego z Turcją.

Najtrudniejszym tematem negocjacji jest kwestia separatystycznego Górskiego Karabachu, wspieranego od lat przez Armenię (i zamieszkanego przez Ormian) i należącego w świetle prawa międzynarodowego do Azerbejdżanu. Po zwycięskiej wojnie jesienią 2020 r. azerbejdżańska armia odzyskała większość terytorium, a niedawno całkowicie zamknęła pierścień wokół Stepanakertu, odcinając separatystom jedyną drogę do Armenii – korytarz laczyński. Alijew postawił mieszkańcom warunek – mogą tam pozostać, jeżeli przyjmą obywatelstwo Azerbejdżanu. Nie wkracza z armią, bo znajdują się tam siły pokojowe Rosji, wprowadzone na mocy porozumienia kończącego wojnę.

– Jeżeli Moskwa włączy się w rozpoczęty przy udziale Zachodu proces negocjacji, szansę na zawarcie porozumienia zmaleją. Rosji nie opłaca się pokój, od lat zarządzała tym konfliktem – mówi Grigorian. We wtorek armeński MSZ zapowiedział, że po rozmowach w Brukseli przywódcy obu państw udadzą się do Moskwy.

Polityka
Trump podbija Amerykę Łacińską. W Chile wybory wygrał jego sojusznik
Polityka
Bruksela gra w Trumpa. Ryzykowny prawnie sposób na wsparcie finansowe Ukrainy
Polityka
Rozmowy w Berlinie. Zełenski gotów zrezygnować z dążenia do członkostwa w NATO
Polityka
Giorgia Meloni o nowej strategii USA: Mogę tylko powiedzieć: dzień dobry, Europo
Polityka
Prezydent Zełenski przyleci do Polski. Potwierdził datę wizyty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama