Dziwaczna majowa parada w Moskwie

Putinowskie święto zwycięstwa było ubogie, zabrakło sprzętu zniszczonego w Ukrainie i poległych tam żołnierzy.

Publikacja: 09.05.2023 21:00

W ostatniej chwili na moskiewską paradę zdecydowało się przyjechać i towarzyszyć Władimirowi Putinow

W ostatniej chwili na moskiewską paradę zdecydowało się przyjechać i towarzyszyć Władimirowi Putinowi sześciu przywódców państw postsowieckiej Azji oraz Aleksander Łukaszenko (w ciemnych okularach). afp

Foto: GAVRIIL GRIGOROV

– W Moskwie, 2200 kilometrów stąd, Putin demonstruje swoich żołnierzy, czołgi i rakiety. Nie powinny nas przestraszyć te zabawy – mówił w trakcie moskiewskiej parady niemiecki kanclerz Olaf Scholz, występując w Strasburgu przed Parlamentem Europejskim.

Naprawdę nie było się jednak czego bać. Wojskowa parada na placu Czerwonym w Moskwie była bardziej niż skromna. Po placu przeszło tylko ok. 8 tys. żołnierzy, najmniej od 2008 roku, gdy po raz pierwszy za rządów Putina wzięły w niej udział pojazdy wojskowe, a ostatni raz maszerowali weterani.

Pobita armia

W obecnym przemarszu nie uczestniczyły jednostki wojskowe, które zawsze pojawiały się na placu Czerwonym, elita rosyjskiej armii, w tym oddziały desantowe oraz tzw. dworskie dywizje (stacjonujące w pobliżu Moskwy) pancerna Kantemirowska i zmechanizowana Tamańska.

Czytaj więcej

Skromna parada w Moskwie. Bez samolotów, z jednym 80-letnim czołgiem

Wszystkie te jednostki zostały zmasakrowane przez armię ukraińską, np. dywizja kantemirowska jeszcze w zeszłym roku, podczas ukraińskiej kontrofensywy. „Desant” poniósł ogromne straty, uczestnicząc w walkach prawie na całym froncie, a jego niedobite oddziały znajdują się obecnie w okolicach Bachmutu. Najwyraźniej do tej pory nie udało w pełni odtworzyć tych jednostek.

Był też problem z pojazdami wojskowymi, którymi zwykła chwalić się rosyjska armia. W tym roku było ich prawie trzy razy mniej niż w ubiegłym. Wszystkim rzucił się w oczy brak czołgów. Na placu pojawił się tylko jeden, muzealny T-34. – Ostatni działający rosyjski czołg przejechał przez Moskwę, krótko przed wysłaniem na front – śmiał się dziennikarz niemieckiego „Bilda” Julian Roepcke.

„Zabawna rzecz, rosyjskich czołgów jest więcej w centrum Kijowa, na wystawie zniszczonej techniki agresora, niż było na moskiewskiej paradzie” – zauważył jeden z ukraińskich dziennikarzy.

Według „wizualnych danych” (czyli strat potwierdzonych fotografiami lub nagraniami wideo) Ukraińcy zniszczyli dotychczas prawie 2 tys. rosyjskich czołgów. Straty prawdopodobnie są większe, nie każda bowiem spalona maszyna jest fotografowana.

Drugi rok z rzędu nie było też lotnictwa. Wszystko prawdopodobnie wysłano na front.

„Wyglądało to jak parada trzeciorzędnego dyktatora” – podsumował ekspert Siergiej Sumlenny z Berlina. Przemarsz po placu był świadectwem wyczerpania rosyjskiej armii.

Żywa tarcza

Wydaje się, że występujący podczas święta Władimir Putin czuł własną słabość. Tym bardziej że za plecami miał kopułę Pałacu Senackiego, trafioną dronami w nocy 3 maja. W trakcie przemówienia powtórzył wszystkie znane tezy. Swój napad na Ukrainę nazwał „prawdziwą wojną znów rozpętaną przeciw Rosji”, o ukraińskich władzach mówił „przestępczy reżim”, przekonywał też, że „cała cywilizacja znajduje się w chwili decydującego przełomu”.

Ale zapewnił także, że Rosja „obroni mieszkańców Donbasu”, na co od razu zwrócono uwagę. Nie wspomniał bowiem o innych okupowanych ziemiach Ukrainy, ale nie wiadomo, jak to można interpretować.

W ostatniej chwili na moskiewską paradę zdecydowało się przyjechać sześciu przywódców państw postsowieckiej Azji oraz Aleksander Łukaszenko. Część rosyjskich, niezależnych publicystów – zaskoczonych szybkością decyzji prezydentów – zaczęła podejrzewać, że na przywódców państw Azji Środkowej wywarły nacisk Chiny.

Na pewno ich przybycie dało poczucie bezpieczeństwa samemu Putinowi. – (Ich obecność) bardzo zmniejszyła prawdopodobieństwo terrorystycznego ataku na paradę ze strony Ukrainy – przyznał kremlowski propagandzista Siergiej Markow. Jednak do ostatniej chwili Rosjanie obawiali się pojawienia się ukraińskich dronów.

Zagadką pozostało, dlaczego sami prezydenci innych państw zdecydowali się przyjechać i złamać międzynarodowy bojkot Putina. „Niektórzy są zbyt uzależnieni od Moskwy. Niektórzy zbyt słabi militarnie. Inni chcieli załatwić jakieś swoje sprawy. Kolejni mogli uważać, że niewzięcie udziału byłoby okazaniem braku szacunku dla własnych obywateli. A jeszcze inni to Łukaszenko” – opisała ich motywy była rzeczniczka ukraińskiego prezydenta Julia Mendel.

Tymczasem do Kijowa demonstracyjnie przyjechała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. – To najlepsze miejsce, by świętować Dzień Europy – powiedziała tam.

Do Kijowa demonstracyjnie przyjechała Ursula von der Leyen. Na zdjęciu: razem z prezydentem Ukrainy

Do Kijowa demonstracyjnie przyjechała Ursula von der Leyen. Na zdjęciu: razem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

AFP

Choroba dyktatora

Sam Łukaszenko ciężko przeżył wizytę. Gdy siedział na trybunach, zauważono, że krzywi się. Ale uznano, że uwiera go niedopasowana kamizelka kuloodporna, skryta pod zbyt obszernym płaszczem. Gdy jednak wszyscy ruszyli pieszo w kierunku niedalekiego Sadu Aleksandrowskiego (gdzie znajduje się grób Nieznanego Żołnierza), Putin podobno rozkazał podwieźć Białorusina elektrycznym wózkiem, bowiem ten poruszał się z trudem.

Dyktator nie pojawił się już na poczęstunku dla gości na Kremlu. Okazało się, że pojechał wprost na lotnisko, a towarzyszyła mu karetka pogotowia. Według niepotwierdzonych informacji w zeszłym tygodniu Łukaszenko na coś zachorował i do rosyjskiej stolicy przyjechał tylko z powodu nalegań Putina.

Nim Białorusin odjechał, w internecie rozeszła się wiadomość, że jeden z rosyjskich oddziałów, 72. brygada zmechanizowana, sformowana w Orenburgu, uciekł z pozycji pod Bachmutem. Ujawnił to właściciel najemników Jewgienij Prigożyn. – Przesr… 3 kilometry kwadratowe terenu, na którym straciłem tak z 500 ludzi. Po prostu zwiali! – denerwował się. Jego najemnicy zajęli okopy uciekinierów, ale podobno przez pewien czas we froncie była dziura. – Taki prezent dla Putina i to 9 maja – zdziwił się wystąpieniem Prigożyna jeden z rosyjskich emigrantów politycznych.

– W Moskwie, 2200 kilometrów stąd, Putin demonstruje swoich żołnierzy, czołgi i rakiety. Nie powinny nas przestraszyć te zabawy – mówił w trakcie moskiewskiej parady niemiecki kanclerz Olaf Scholz, występując w Strasburgu przed Parlamentem Europejskim.

Naprawdę nie było się jednak czego bać. Wojskowa parada na placu Czerwonym w Moskwie była bardziej niż skromna. Po placu przeszło tylko ok. 8 tys. żołnierzy, najmniej od 2008 roku, gdy po raz pierwszy za rządów Putina wzięły w niej udział pojazdy wojskowe, a ostatni raz maszerowali weterani.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wielka Brytania: Będzie próba obalenia rządu Rishiego Sunaka w Izbie Gmin
Polityka
Rozkaz Putina ws. broni atomowej. Rosja przeprowadzi ćwiczenia
Polityka
Jerzy Buzek: PiS bije brawo Orbánowi, który rozsadza UE od środka
Polityka
Péter Magyar: Warszawa w Budapeszcie? Chcemy robić to po swojemu
Polityka
Nowa nadzieja Węgrów. Péter Magyar rozpoczął walkę z reżimem Orbana